Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility

Mikroplastik, który prowadzi do makro problemów

Mikroplastik, który prowadzi do makro problemów

Mikroplastik, który prowadzi do makro problemów 940 788 Caritas Laudato si’

To, że plastikowe odpady są problemem, dobrze wiemy. Jednak trudno wyobrazić nam sobie, jak wielka jest skala zjawiska zanieczyszczenia pochodnymi tworzyw sztucznych – czyli mikroplastikiem. Tym bardziej, że ich drobne elementy nierzadko kryją się w morskich głębinach lub innych – niedostępnych ludzkiemu oku – obszarach.

Aktualnie mikroplastik jest obecny z tak dużej ilości, że znalezienie miejsca, które byłoby wolne od jego obecności graniczy z cudem. O ile w ogóle takie miejsce istnieje. Świat lat 20. XXI wieku to nie tylko “era człowieka”, czyli antropocen, ale przede wszystkim “era plastiku”.

Dobry i tani, ale nie radzimy sobie z jego resztkami

Skąd bierze się mikroplastik? Z każdego materiału, którego głównym elementem są tworzywa sztuczne oparte na składnikach będących pochodną ropy naftowej. Szeroko rozumiany “plastik” (w skład którego wchodzi wiele rodzajów tworzywa) możemy znaleźć w prawie każdej sferze ludzkiego życia. Wbrew obiegowej opinii, to nie tylko sklepowe jednorazówki czy słomki. Ukryty plastik znajdziemy choćby w kosmetykach, środkach czystości, a nawet ubraniach, które stworzone są z syntetycznych włókien.

Z plastiku korzystamy dowoli, bo jest tani, higieniczny i łatwy w obróbce. Jednak największy problem to jego składowanie i utylizowanie. I nie chodzi tutaj nawet o techniczną stronę procesu, ale o ilość. Plastiku jest po prostu na tyle dużo, że nie radzimy sobie z jego ponownym przetwarzaniem.

Według bardzo ostrożnych szacunków tylko do 2015 roku wyprodukowaliśmy 8,3 mld ton tworzyw sztucznych. Jeśli ta liczba wydaje się oszałamiająca, to o wiele bardziej poraża ta, która obrazuje, ile z tych ponad ośmiu miliardów wylądowało na śmietniku. 6,3 mld ton. Większość syntetyków wyprodukowanych przez ludzkość to śmieci.

79% zużytych plastików nie trafia do recyklingu, ale na wysypisko śmieci lub do oceanów, gdzie przez kolejne setki, jak nie tysiące lat, nie będą w stanie po prostu rozłożyć się, ale na skutek działania promieniowania ultrafioletowego i innych procesów rozbiją się na mikroskopijne fragmenty. A przecież z pewnością już znajduje się tam mikroplastik, który nie powstał w wyniku erozji, ale którego używa się do produkcji pasty do zębów, brokatu czy kremów z filtrem.

Część naukowców ostrzega, że to, co dzieje się z plastikiem to “niekontrolowany eksperyment na skalę globalną”. Sporo w tym racji, bo jak inaczej nazwać proces, w wyniku którego tylko do samych oceanów, każdego roku trafia 8 mln ton sztucznych tworzyw (roczna produkcja świata to około 300 mln ton)? Szacunkowo, to 51 000 000 000 000 (51 bilionów) cząstek, czyli więcej, niż gwiazd w Drodze Mlecznej. Tylko w wodach Oceanu Arktycznego pływa 300 mld sztuk sztucznych opakowań. Żadne z nich nie pozostaje obojętne dla żyjących tam organizmów, a następnie człowieka.

Jak mikroplastik w oceanach wpływa na organizmy żywe?

Henderson Island to mała, tropikalna wyspa o powierzchni 37 kilometrów kwadratowych. Leży na Pacyfiku o odległości 5000 km od najbliższej ludzkiej metropolii. Henderson nie ma stałych mieszkańców, okresowo przebywają tam tylko naukowcy prowadzący badania na terenach ważnych z punktu widzenia obserwacji miejsc lęgowych ptaków znajdujących się pod ścisłą ochroną. Na tym – znajdującym się na liście UNESCO – “raju na Ziemi” jest jedna rzecz, która intensywnym smakiem dziegciu psuje słodycz miodu: na tamtejszych plażach trudno zobaczyć piasek – widać głównie plastikowe śmieci.

Jeśli przyjrzelibyśmy się bliżej, to między kawałkami butelek, opakowań i jednorazówek, natrafilibyśmy na martwe zwierzęta, które nie przeżyły spotkania z agresywnym śmieciem: żółwia zaplątanego w żyłkę wędkarską, setki krabów w butelkach, ptaki z plastikiem w żołądkach. To pierwszy i najbardziej widoczny efekt zanieczyszczeń plastikiem.

“To, co ma miejsce na wyspie Hendersona pokazuje, że nie uciekniemy przed zanieczyszczeniem plastikiem nawet w najodleglejszych zakątkach oceanu. Wyspa Hendersona nie jest wcale dziewiczą bezludną wyspą, jak mogliby myśleć ludzie wyobrażający sobie takie miejsce, lecz jest szokującym, choć typowym przykładem jak plastikowe resztki wpływają na środowisko w skali globalnej. Większość z ponad 300 milionów ton produkowanego w ciągu roku przez ludzkość plastiku nie jest trafia do recyklingu, a ponieważ jest trwała i unosi się w wodzie, ma długoterminowy wpływ na oceany. Plastikowe odpady mogą oplątywać zwierzęta, być przez nie połykane, tworzą piętrzące się na plaży bariery przeszkadzające morskim żółwiom, ograniczają różnorodność mieszkających na brzegach bezkręgowców” – mówi dr Jennifer Lavers, współautorka pracy badawczej na temat wyspy, która została opublikowana w prestiżowym czasopiśmie “Proceedings of the National Academy of Sciences”.

Jak wskazują naukowcy, plastikowe odpady zagrażają ponad dwustu gatunkom zwierząt, które zjadają go (myląc z planktonem lub innymi zwierzętami) i umierają na skutek zatrucia. Fragmenty mikroplastiku kumulują na sobie także inne zanieczyszczenia i grzyby, które następnie dostają się do łańcucha pokarmowego. Na jego końcu znajduje się człowiek.

“Plastik i inne tworzywa działają negatywnie na środowisko morskie na wiele różnych sposobów. Wygląd niektórych śmieci może zmylić polujące zwierzęta, np. torby foliowe dla żółwi morskich przypominają pływające w wodzie meduzy. Tak samo w przypadku mew, które mogą mylić takie śmieci z prawdziwym pożywieniem. Niektóre gatunki nowonarodzonych ryb, jak np. okonie wybierają w swoim menu pływające plastikowe drobiny, bo wydają im się bardziej atrakcyjne niż morski plankton” – zauważa Hubert Bułgajewski na łamach portalu “Ziemia na rozdrożu”.

Właściwości niektórych tworzyw sztucznych wykazują negatywny wpływ na funkcjonowanie układu hormonalnego u ludzi i zwierząt. Niektóre z plastików zawierają bisfenol, który jest toksyczny, niebezpieczny dla zdrowia człowieka i może przyczyniać się do wielu chorób.

Jedne z najnowszych badań dotyczących wpływu plastiku na organizmy żywe w oceanach wskazują, że wydzielające się z plastików związki źle wpływają na rozwój sinic z gatunku Prochlorococcus. Te fotosyntezujące organizmy są odpowiedzialne za produkcję około 10 procent tlenu na Ziemi.

„Odkryliśmy, że wydzielające się z tworzyw sztucznych chemikalia zakłóciły wzrost, fotosyntezę i produkcję tlenu u sinic Prochlorococcus, najliczniejszej bakterii fotosyntezujących w oceanach” – powiedziała kierująca badaniami dr Sasha Tetu z Macquarie University w Sydney. Wyniki badań prowadzonych przez australijskich i duńskich naukowców zostały opublikowane na łamach czasopisma „Communications Biology”.

Zaburzenia w funkcjonowaniu morskiej fauny i flory wpływają bezpośrednio na człowieka. Z jednej strony generują straty gospodarcze (mniejsza ilość złowionych ryb i owoców morza), z drugiej zagrażają bezpośrednio jego zdrowiu.

Co zrobić z plastikiem w oceanach?

Wyniki badań (w tym naukowców z Centrum Helmholtza ds. Badań Środowiskowych w Lipsku) pokazują, że oceaniczny mikroplastik pochodzi głównie (88 – 95 procent) ze zlewisk 10 rzek. Osiem z tych rzek – Jangcy, Indus, Rzeka Żółta (Huang He), Hai He, Ganges, Rzeka Perłowa, Amur i Mekong – znajduje się w Azji, dwie pozostałe, Nil i Niger, w Afryce.

Wstępne szacunki przeprowadzone przez zespół z Lipska wskazują, że zmniejszenie ilości plastiku tylko w tych rzekach zredukowałoby dopływ plastiku do oceanów o blisko połowę.

„Zmniejszenie o połowę ilości plastiku pochodzącego z dorzeczy tych rzek już byłoby wielkim sukcesem” – mówi dr Christian Schmidt ze wspomnianego centrum badawczego. “Do tego potrzeba jednak lokalnie lepszego zarządzania odpadami i większej świadomości publicznej na ten temat” – dodaje naukowiec.

Schmidt wskazuje, że wyłowienie obecnych już w oceanach zanieczyszczeń będzie bardzo trudne, dlatego konieczna jest prewencja.
„Pewne jest jedno: tak dalej być nie może. Nie jesteśmy w stanie oczyścić oceanów z już zalegających w nich plastikowych śmieci, musimy więc podjąć środki zaradcze i szybko, i skutecznie zmniejszyć dalszy napływ plastiku” – mówi hydrogeolog.

Nieco innego zdania są uczeni, którzy swoje badania opublikowali w czasopiśmie „Environmental Research Letters”. Sugerują oni, że odławianie plastiku z oceanów ma sens, ale tylko w przypadku tego, który znajduje się blisko wybrzeży.

Naukowcy skonstruowali model komputerowy, który miał za zadanie ocenić, w którym miejscu oceanów najlepiej byłoby postawić bariery, które miałyby za zadanie zbierać wszystkie śmieci w jednym miejscu. Dopiero wtedy nastąpiłoby ich odłowienie.

Jak stwierdzili badacze, umieszczenie kolektorów w pobliżu wybrzeży, zwłaszcza w Chinach i indonezyjskich wyspach, pozwoli usunąć mikroplastik w 31 proc. Gdyby natomiast wszystkie kolektory umieścić w obrębie Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci (rejon na Pacyfiku, który na skutek działania prądów morskich stał się obszarem o powierzchni 1,6 mln kilometrów kwadratowych pełnym śmieci), pozwoliłyby to usunąć zaledwie 17 proc.

„Wielka Pacyficzna Plama Śmieci obejmuje wielką masę mikroplastików, ale największy ich przepływ odbywa się u wybrzeży, skąd dopiero z czasem trafiają do oceanów” – wyjaśnia Peter Sherman student fizyki z Imperial College London, który brał udział w badaniach. “Dlatego sensowne jest odławianie plastików w morzu w pobliżu gęsto zaludnionych miast i ośrodków przemysłowych. To oznacza również, że plastiki można będzie wyłapać, zanim będą mogły wyrządzić krzywdę mieszkańcom mórz, dryfując na dużą odległość na północ Pacyfiku” – dodaje.

Zdaniem badaczy najskuteczniejszą metodą wyławiania plastiku z oceanów jest przechwytywanie go blisko źródła, czyli u wylotu rzek. Z drugiej strony nie bez znaczenia pozostają międzynarodowe starania na rzecz ograniczenia używania jednorazowych toreb, słomek czy sztućców.

Już 30 państw przystąpiło do kampanii CleanSeas, której patronuje ONZ. Należą do nich m.in. Wielka Brytania, Francja, Kanada, Indonezja, Sierra Leone, Brazylia, Norwegia czy Włochy. To kampania, której celem jest wyeliminowanie do 2022 roku źródeł, które są przyczyną zanieczyszczenia oceanów, m.in. ograniczenie użycia i tym samym produkcji wyrobów jednorazowego użytku, takich jak np. torby foliowe.

Od początku 2021 roku na terenie Unii Europejskiej obowiązuje zakaz używania niektórych produktów wykonanych z plastików. Zniknęły między innymi plastikowe sztućce, słomki czy styropianowe kubki.

Tekst: Michał Lewandowski

Zobacz również:

Zapisz się
do newslettera!

I trzymaj rękę na pulsie!