Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility

Smartfony a ocieplenie klimatu

Smartfony a ocieplenie klimatu

Smartfony a ocieplenie klimatu 940 788 Caritas Laudato si’

Nie wyobrażamy sobie życia bez smartfonu. Jest naszym przewodnikiem, atlasem, portfelem, mini telewizorem, aparatem fotograficznym, skrzynką pocztową i wszystkim innym, bez czego nie możemy funkcjonować. Sprzęt mieszczący się w kieszeni spodni aspiruje do tego, żeby zastąpić wszystkie inne bez których do tej pory nie mogliśmy funkcjonować. Za blaskiem niewielkiego ekranu kryje się jednak cień, którego korzenie – dosłownie – sięgają wnętrza ziemi.

Był 9 stycznia 2007 roku. Na scenę wszedł mężczyzna w średnim wieku ubrany w golf i sprane jeansy. Nie dowiemy się, czy myślał wtedy o tym, że to, co powie za kilkanaście minut rozpocznie nową erę w dziejach świata. Setki ludzi na widowni czuły, że zbliża się coś wielkiego, a z każdą chwilą prezentacji napięcie rosło. W końcu mężczyzna pokazał to, co od początku spotkania leżało w jego kieszeni. Świat zobaczył przyszłość, choć możliwe, że jeszcze o tym nie wiedział. 9 stycznia 2007 roku Steve Jobs zaprezentował pierwszego iPhone’a.

Magiczne pudełko, które zdominowało świat

Dyskusje o tym, czy faktycznie iPhone był pierwszym smartfonem na świecie trwają do teraz, ale właśnie od prezentacji prezesa Apple zaczął się trwający do dziś zwycięski pochód tych wielofunkcyjnych urządzeń. 9 stycznia 2007 r. to cezura czasowa, początek nowego etapu, dzień narodzin w naszej świadomości urządzenia, które – jak żadne do tej pory – połączyło świat realny z wirtualnym.

Ile smartfonów rocznie sprzedaje się na świecie? Dużo. Ale żeby zobrazować skalę, zacznijmy od początku. W 2007 roku sprzedano ich nieco ponad 122 mln. Sprzedaż rosła, ale nie drastycznie. W 2011 roku sprzedano ich 4 razy więcej – 472 mln. W 2012 – 680 milionów. I wtedy sprzedaż wystrzeliła. 2013 – 969 ml, 2014 – 1,2 mld, 2015 – 1,4 mld. Około 2017 roku rynek ustabilizował się i roczna sprzedaż “łebskich telefonów” zatrzymała się na poziomie 1,5 mld rocznie. Aktualnie w użyciu na świecie jest 8 miliardów podłączonych urządzeń. Więcej niż ludzi na całej planecie.

Długa lista dobrodziejstw płynących z posiadania małego, uniwersalnego urządzenia zbacza czasem na manowce zagrożeń, które płyną z faktu bycia nieustannie podłączonym do sieci. Dwójka badaczy z Freie Universität w Berlinie, Tim Schulz van Endert i Peter Mohr opublikowało badania, z których wynika, że długotrwałe korzystanie ze smartfonu może sprawiać, że nasze zachowania są bardziej impulsywne. Zdaniem naukowców odpowiada za to mechanizm sprawiający, że nasze mózgi bardziej doceniają małe, ale natychmiastowe nagrody niż większe, ale wymagające dłuższego wysiłku i zaangażowania. I chodź ludzka psychika zmieniła się pod wpływem błyszczących ekranów, to jeszcze bardziej niepokojącą kwestią jest sprawa ich pochodzenia. Z czego tak naprawdę zbudowany jest smartfon?

Nosisz w kieszeni kopalnię złota

Na powyższe pytanie można odpowiedzieć w sposób prosty i złożony. Smartfon składa się z baterii, ekranu, układów scalonych, procesorów i anten – to łatwiejsza wersja. Jeśli jednak zagłębimy się w strukturę urządzenia, to odkryjemy, że do jego produkcji użyto kilkudziesięciu pierwiastków, wśród których kilka powszechnie uznawanych jest za źródło bogactwa i dobrobytu. W przeciętnym smartfonie znajdziemy bowiem złoto, srebro, miedź, krzem, tantal, rtęć, lit, kobalt, cynę i pallad. Część z nich to tzw. metale ziem rzadkich, czyli pierwiastki występujące na Ziemi w bardzo małej ilości (ich nazwa może być myląca; pochodzi z czasów, kiedy sądziliśmy, że występują one śladowo, jednak późniejsze badania dowiodły, że jest ich więcej, choć bardzo rozproszone i ciągle mało powszechne). Gdyby na skład telefonu spojrzeć jeszcze szerzej, to zawiera on aż 72 z 83 trwałych (nietrwałe są na przykład pierwiastki promieniotwórcze) pierwiastków z Tablicy Mendelejewa.

Szacunkowo w 45 starych telefonach znajduje się 1 g złota. Patrząc bardziej obrazowo, w tonie iPhonów’ów jest ponad 300 razy więcej złota niż w tonie rudy tego metalu, a średnia wartość wszystkich rzadkich pierwiastków, które występują w jednym telefonie waha się w okolicach 8 zł. Wydaje się, że to niewiele, ale kiedy weźmiemy pod uwagę skalę zjawiska okaże się, że w naszych szufladach znajdują się miliony złotych. Analizy wskazują, że Polacy mają “zachomikowane” 29 mln urządzeń w których znajdują się metale warte ponad 230 mln zł.

I nie byłby to duży problem, gdyby nie fakt, że brak recyklingu (Polska nie jest tutaj wyjątkiem) smartfonów realnie przyczynia się do pogorszenia ekologicznego stanu planety. Pierwiastki, które nie wracają do ponownego obiegu trzeba znów wydobyć, a to winduje w górę emisję dwutlenku węgla, który przedostaje się do atmosfery na skutek działania maszyn, transportu i przetwarzania surowców. Mało tego, opracowany przed kilkoma laty raport naukowców z Massachusetts Institute of Technology wskazuje, że kilku pierwiastków może nam zwyczajnie zabraknąć. Przykładem jest dysproz, który wykorzystuje się w produkcji magnesów odpornych na wysokie temperatury, a który obok neodymu i terbu konieczny jest przy wytwarzaniu elementu, dzięki któremu nasz smartfon wprawiany jest w wibracje.

Chociaż same telefony komórkowe nie emitują CO2, to proces ich wytwarzania już ma wpływ na ocieplenie klimatu. Wspomniany transport i przetwarzanie to jedno, z drugiej strony pozostaje energia elektryczna, która służy do ich zasilania. W czasie produkcji jednego smartfonu do atmosfery uwalnianych jest około 100 kg CO2. Wydaje się, że taka liczba gazu cieplarnianego powstałego przy tworzeniu urządzenia to niewiele, ale jeśli wziąć pod uwagę skalę i roczną produkcję telefonów, to mówimy tutaj o liczbie 150 000 000 000 kg dwutlenku węgla (150 mln ton). A do tego musimy doliczyć emisję powstałą przy okazji zasilania sprzętu, który rocznie zużywa tyle prądu co żarówka LED zapalona dziennie przez trzy godziny przez cały rok.

Ocieplenie klimatu to tylko jedna strona medalu. Po drugiej są wspomniane rzadkie metale, wokół wydobycia których kontrowersji jest jeszcze więcej.

Przeklęte bogactwo Konga

70 procent światowych zasobów koltanu (rudy w skład której wchodzą takie pierwiastki jak tantal i niob) znajduje się na terenie Demokratycznej Republiki Konga. Oba pierwiastki powszechnie wykorzystywane są w elektronice, zwłaszcza w przemyśle produkcji smartfonów, gdzie służą za element kondensatorów. Poza koltanem ziemie Konga obfitują w kobalt wykorzystywany do produkcji baterii litowo-jonowych.

Naturalne bogactwo Konga jest jednocześnie jego przekleństwem: od dziesięcioleci trwa tam nielegalne wydobycie metali ziem rzadkich, którego efektem jest zniszczenie środowiska naturalnego i gigantyczna skala różnych współczesnych form niewolnictwa: od bezpośredniej jego formy do takich, które przybierają postać finansowego zniewolenia i braku możliwości zmiany pracy.

Wiele z nielegalnych (ale także finansowanych przez rząd) kopalni znajduje się pod nadzorem lokalnych grup paramilitarnych i wojska. Surowce (mają nawet swój skrót 3TG od ang. tin, tantalum, tungsten, gold – cyna, tantal, wolfram, złoto) z jednej strony trafiają bezpośrednio w ręce watażków, z drugiej stanowią źródło utrzymania i podstawę systemu łapówek, z trzeciej sprzedawane są pośrednikom, którzy odsprzedają je większym partnerom zaopatrującym fabryki produkujące smartfony.

Skomplikowany system dostaw, którego liczne rozgałęzienia trudno śledzić, jest na rękę wielkim koncernom elektronicznym, mogącym tym samym bez trudu wyzbyć się odpowiedzialności za skupowanie metali, których pochodzenie zroszone jest krwią i rozmaitymi formami nadużyć. A te – jeśli spojrzeć tylko na warunki pracy – są przerażające.

Powszechne jest budowanie kopalni, które nie spełniają żadnych norm przewidzianych w ramach konstruowania takich obiektów. Robotnicy wchodzą do wąskich i ciemnych tuneli bez zabezpieczenia, najczęściej wyposażeni tylko w latarkę i prymitywne narzędzia. Amnesty Inernational dokumentuje te przypadki i wskazuje na olbrzymią skalę nieprawidłowości, które mają miejsce przy wydobyciu metali ziem rzadkich.

“Najmłodsze dziecko, które spotkaliśmy, miało siedem czy osiem lat, kiedy zostało wysłane do kopalni, ale to wyjątek” – podkreśla Lauren Armistead, członkini organizacji, która w 2015 roku dokumentowała pracę dzieci w kopalniach i jest autorką poświęconego problemowi raportu. “Większość to nastolatki, które sortują lub łupią kamienie” – dodaje. Wdychanie powstającego przy tym toksycznego pyłu powoduje często śmiertelną chorobę płuc. “Zarówno dzieci, jak i dorośli skarżą się na problemy z oddychaniem, kaszel i zapalenie zatok” – mówi Armistead. Poza tym worki z kobaltem są za ciężkie dla dzieci, które pracują przez 10-12 godzin w prażącym słońcu, zimnie i deszczu.

Poza ludźmi niszczone jest środowisko. Wydobycie złota związane jest ze stosowaniem rtęci, która wiąże się z drobinkami cennego surowca, z którego następnie jest usuwania. Jednak jej opary szkodzą ludziom i pozostają w glebie zatruwając i niszcząc lokalny ekosystem.

Trudne do oszacowania są szkody spowodowane tradycyjnym nawet wydobyciem, które z uwagi na mniejszą skalę ma odpowiednio mniejszy wpływ na środowisko. Kopalnie nie spełniają norm, które kontrolowałyby emisję szkodliwych substancji do atmosfery czy wyrąb lasów w okolicy.

Przyszłość w mniej krwawych barwach?

Chodź międzynarodowe i lokalne organizacje coraz mocniej naciskają na rządy państw i korporacje, część odpowiedzialności spoczywa na konsumentach, których decyzje są w stanie kształtować rynek. Efektowną formą nacisku jest dochodzenie skąd pochodzą metale stosowane w urządzeniach, które kupują. Pod naciskiem kupujących, Apple rozpoczęło publikację pełnej listy zidentyfikowanych dostawców kobaltu do swoich urządzeń, którzy poddawani są zewnętrznym audytom.

Trudno zrezygnować z elektroniki w dzisiejszych czasach, ale można ograniczyć jej wpływ na przykład przez próbę redukcji kupowanych urządzeń. Nie od dzisiaj wiadomo, że z każdą kolejną aktualizacją systemu starsze modele stają się wolniejsze i bardziej zawodne, aż w końcu odchodzą do lamusa.

„Możemy naciskać na producentów, by wprowadzali inne rozwiązania. Na przykład wymagać, żeby wraz z produkcją nowych modeli smartfonów danej marki nie wygasała możliwość aktualizacji pewnych funkcji w starszych modelach. Można wtedy od razu zapłacić więcej, mieć dłuższą gwarancję i jednocześnie ograniczyć produkowanie kolejnych telefonów. Nie ma prostych recept. Ale jeśli nie zaczniemy na ten temat więcej myśleć, to nie dojdziemy do żadnych rozwiązań” – powiedziała w rozmowie z holistic.news Aleksandra Wardak z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności, organizacji zajmującej się między innymi monitorowaniem wpływu konsumpcji w Polsce na stan ludzi mieszkających w krajach, skąd pochodzą w całości lub częściowo dane produkty.

Ważna jest także świadomość, że takie zjawiska w ogóle zachodzą, a nasze wybory mają wpływ (choć musimy być świadomi jego skali) na jakość życia ludzi w innej, odległej części świata. Dobrze rozumiana ekologia mówi o życiu ludzi, którzy są elementem planety z którą żyją w symbiozie. Przykład rabunkowego wykorzystania dóbr naturalnych w Afryce pokazuje, jak dwie rzeczywistości: ludzka i środowiskowa, są ze sobą połączone. Najczęściej tam, gdzie dochodzi do nadmiernego korzystania z surowców naturalnych, jednocześnie marginalizowani są pracownicy i ich prawa. Wykluczenie przyrody i jej praw zawsze idzie w parze z wykluczeniem człowieka w imię szybkiego i nieodpowiedzialnego zysku.

Tekst: Michał Lewandowski

Zapisz się
do newslettera!

I trzymaj rękę na pulsie!