Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility

Dlaczego podzielnik?

Dar – najlepsza odpowiedź na konsumpcjonizm

Jednym z większych problemów współczesności jest konsumpcjonistyczna spirala nakazująca nam ślepe podążanie za trendami gromadzenia kolejnych „dóbr” materialnych.

Manipulowani jesteśmy przez system przy wykorzystaniu trzech potężnych narzędzi:
1) reklamy, 2) planowanego postarzania produktów i 3) ułatwiania dostępu do kredytu konsumpcyjnego.

Na przyszłość możemy jednak patrzeć optymistycznie: człowiek jest istotą naturalnie altruistyczną oraz gotową i skłonną do współpracy z innymi.

Najskuteczniejszym sposobem przeciwdziałania nakręcanym przez wielkie koncerny tendencjom indywidualistycznym jest zatem po prostu powrót do istoty człowieczeństwa.

Współczesny świat mierzy się z licznymi problemami, które w ostatnich latach przybierają na sile. Zapaść demograficzna, rozpad wspólnotowości widoczny w postępującym indywidualizmie czy kryzys przyrodniczy to tylko niektóre z nich. Żadnego z tych problemów nie da się jednak w pełni oddzielić od innych, powiedzieć, że jest autonomiczny i można go rozwiązać, nie podejmując działań na innych płaszczyznach.

Źródło współczesnego zaślepienia

Jest jednak wśród tych problemów jeden, który w pewnym stopniu można uznać za źródło wielu innych. Jest nim konsumpcjonizm, czyli styl życia nastawiony na posiadanie i konsumowanie, w oderwaniu od kosztów społecznych i środowiskowych, jakie one za sobą niosą.

Trudno się jednak dziwić, że ludzie wpadają w konsumpcyjną spiralę, gdy codziennie, w każdym niemal aspekcie swego życia, znajdują się pod wpływem wielkich sił, dla których obecny stan rzeczy jest korzystny – jeśli oczywiście patrzymy na ową korzyść w wyjątkowo indywidualistycznych kategoriach. I tak manipulowani jesteśmy przy wykorzystaniu trzech potężnych narzędzi: 1) reklamy, 2) planowanego postarzania produktów i 3) ułatwiania dostępu do kredytu konsumpcyjnego.

Bez wątpienia największą winą należy obarczyć twórców reklam. Wykorzystują oni bowiem mechanizmy, które oddziałują na odbiorców często podświadomie. I tak z reklamy piwa dowiadujemy się, że po jego spożyciu nasze życie będzie wspaniałe i pełne przygód. Z reklamy jogurtu dowiadujemy się, że schudniemy w ciągu kilku tygodni (swoją drogą pewien koncern zapłacił kiedyś wysoką karę za to kłamstwo). W reklamie słodkich napojów przedstawiani są sportowcy, co ma sugerować brak ich szkodliwego wpływu na zdrowie młodych osób. Przykłady można mnożyć. Celem reklamy jest wszak oszukanie nas poprzez wytworzenie sztucznego poczucia niedoboru, niedoskonałości, którą skorygować może reklamowany produkt lub usługa. Muszę to mieć – będę lepszy.

Planowane postarzanie produktów jest natomiast oszukiwaniem nas – w pewnym sensie okradaniem. I tak np. pralka otrzymuje bardzo wrażliwy moduł, który psuje się niedługo po wygaśnięciu okresu gwarancji, a którego oczywiście nie można naprawić. Z drugiej strony coraz łatwiej jest nam otrzymać pożyczkę czy kredyt konsumpcyjny, dzięki czemu taką pralkę możemy bez problemu, szybko i wygodnie wymienić. Po co bawić się w skomplikowane naprawianie, które kosztować będzie więcej niż nowy produkt?

Nadmiar rzeczy

Prowadzi to nas do obecnej sytuacji. Sytuacji nadmiaru „dóbr” materialnych, które równie łatwo jest kupić co i wyrzucić, zastąpić je innymi „dobrami” materialnymi. Co jednak ciekawe, w pewnym momencie zapominamy już dlaczego właściwie kupujemy kolejne rzeczy, doskonale wpasowując się w konsumpcjonistyczną spiralę, stając się nieświadomie jej ofiarą.

Nie ulega wątpliwości, że w ostatnich trzech dekadach, jako państwo rozwinęliśmy się w stopniu niemal niespotykanym, a jak często zaznacza np. ekonomista Banku Światowego prof. Marcin Piątkowski – z pewnością rozwinęliśmy się najszybciej i najbardziej w historii istnienia naszego państwa. Bogacimy się jako społeczeństwo, możemy więc kupować więcej. I tu właśnie pojawia się problem – chcemy sobie wynagrodzić dziesięciolecia niedostatku, zatapiając się w ostentacyjnej nierzadko konsumpcji. Wszak im więcej kupuję, tym bardziej wartościowym jestem człowiekiem.

W pewnym sensie, nie jest to nic nowego. Ekonomia wszak od dawna wskazuje na tzw. dobra pozycjonalne (ang. positional goods), jako główny motywator dążenia do materialnego dobrobytu. Czym są takie „dobra”? W dużym skrócie: są to towary i usługi, które nabywamy nie w celu skorzystania z ich właściwości, ale w celu pokazania pewnej pozycji społecznej, do której aspirujemy. Przykład: kupujemy nowe ubrania nie dlatego, że się nam podobają, czy są nam potrzebne, ale dlatego, że czujemy oczekiwanie ze strony członków swojej grupy społecznej. Kupujemy większy samochód nie dlatego, że SUVem dobrze jeździ się po mieście, tylko dlatego, że kolega z klubu brydżowego ma SUVa.

I tu dochodzimy do niedoskonałości rynku: SUVy są mało wygodnymi w mieście pojazdami, jednak jeśli odpowiednio duża liczba osób będzie nimi jeździła, okazuje się nagle, że takiego nieoptymalnego wyboru dokonać muszą wszyscy – po prostu ze względów bezpieczeństwa. Wszyscy tracimy tylko dlatego, że kilka początkowych osób nie było w stanie powstrzymać chorej ambicji.

Odpowiedzią na złożoność jest… dar

Tyle diagnozy negatywnych zjawisk. Czy możemy zrobić coś poza ucieczką na bezludną wyspę, na której nie dorwie nas konsumpcyjna spirala? Czy skazani jesteśmy na pozostanie w pełni manipulowanym trybikiem tej zepsutej maszyny? Odpowiedź jest optymistyczna i jednocześnie… całkiem prosta. Jak pisze włoski ekonomista V. Pelligra, wystarczy homo oeconomicus zamienić na homo sapiens, którym tak naprawdę jesteśmy.

Jaki jest natomiast ów homo sapiens i czym różni się od homo oeconomicus? Różni się przede wszystkim tym, że nie jest bezwolną maszyną, która dąży tylko do maksymalizacji własnej przyjemności (dla niepoznaki nazywanej „użytecznością”). Szerzej rozwijam to – wskazując na konkretne badania naukowe – w drugim tekście. W tym miejscu warto jednak przede wszystkim zauważyć, że człowiek jest istotą naturalnie altruistyczną (oczywiście do pewnego stopnia) oraz naturalnie gotową i skłonną do współpracy z innymi.

Co więcej, człowiek osiąga większe szczęście nie z gromadzonych lub otrzymywanych dóbr materialnych, a raczej z dóbr relacyjnych (powstających w relacjach społecznych) oraz z dóbr ofiarowywanych. Mówiąc krótko, bardziej zwiększamy swój dobrobyt nie otrzymując, lecz ofiarowując coś innym ludziom. Szczęście z takiego działania osiągamy nie tylko dlatego, że widzimy, że druga osoba jest zadowolona z otrzymanego daru, ale również z tego, że sami mogliśmy to zadowolenie wywołać. Więcej, jesteśmy tym bardziej szczęśliwi, im bardziej jest prawdopodobne, że druga osoba podzieli się tym darem z innymi osobami.

Gromadźmy mniej, ofiarujmy więcej

Podsumowując, odpowiedzią na zagrożenie konsumpcjonistyczną spiralą nie musi być całkowita rezygnacja z przyjemności współczesnego świata. Odpowiedzią powinno być przestawienie myślenia z indywidualistycznego dążenia do zwiększania swojego stanu posiadania, zwłaszcza w porównaniu z innymi członkami społeczności, na wspólnotową kulturę daru i wzajemności.

Kluczowe jest jednak, że nie możemy tu tylko mówić o fizycznym obdarowywaniu innych ludzi dobrami materialnymi. W rzeczywistości prawdziwymi „dobrami” (w odróżnieniu od materialnych „antydóbr”) mogą być relacje, zaangażowanie czy czas, jaki ofiarujemy innej osobie.

Doskonałym przykładem jest rodzaj altruizmu charakterystyczny wyłącznie dla człowieka – dzielenie się informacjami. U jego podstaw leży bowiem naturalna potrzeba nauczania, przekazywania wiedzy, materializująca się nie tylko w sylwetkach nauczycieli „z powołania”, ale właściwie każdego z nas. Widać to najlepiej na przykładzie tzw. aniołów biznesu, czyli osób, które osiągnęły już materialny sukces, teraz natomiast starają się przekazać swą wiedzę innym młodym przedsiębiorcom.

Najskuteczniejszym sposobem przeciwdziałania nakręcanym przez wielkie koncerny tendencjom indywidualistycznym jest zatem po prostu powrót do istoty człowieczeństwa. Istoty, w której centrum jest kooperacja – nie konkurencja, pomoc – nie rywalizacja, troska – nie ślepy „samorozwój” i wreszcie dar – nie gromadzenie. Szczególnie to ważne dla nas – katolików. Czymże bowiem była śmierć Chrystusa na krzyżu, jeśli nie Darem? Darem największym z możliwych – darem z całego siebie.

Tekst: Marcin Kawko

laudatosi.caritas.pl/podzielnik
#podzielsięsercem

© 2022 CARITAS LAUDATO SI

Zapisz się
do newslettera!

I trzymaj rękę na pulsie!