Potrzeba umiaru
Istotą potrzebnej zmiany jest ograniczenie nadmiernej konsumpcji oraz odejście od kultury jednorazowego wykorzystania przedmiotów. Nasza kampania promuje ideę dzielenia się i wymiany jako alternatywnej drogi pozyskiwania części potrzebnych dóbr i ograniczenia skali wyrzucania wielkiej ilości wyprodukowanej żywności, ubrań i sprzętów. Podzielnik jest tylko jednym z wielu narzędzi osiągnięcia tych celów, a nie celem samym w sobie. Jednym z wielu, ale dostępnym dla wielu.
Poniżej przedstawiamy zbiór ekspertyz, które mówią dlaczego ograniczenie konsumpcji jest nam potrzebne i czy jest to ważne dla chrześcijan.
Cywilizacja nadmiaru
Współczesna konsumpcja odzwierciedla niewłaściwy sposób gospodarowania zasobami Ziemi, który ostatecznie przyczynia się do kryzysu ekologicznego i zagraża przyszłości planety. Przyroda nie nadąża za potrzebami człowieka. Obecne wzorce konsumpcji i produkcji istotnie przyczyniają się do tego, że wykorzystujemy o 60% więcej zasobów, niż Ziemia jest w stanie odtworzyć każdego roku. Jest to kluczowy czynnik sprawczy kryzysu współczesnego świata.
WięcejMniej
W 1969 roku ludzkość otrzymała upomnienie w postaci Raportu Sekretarza Genaralnego ONZ Sithu U Thanta pt. „Człowiek i jego środowisko”. Zwracał on uwagę na globalny charakter problemów degradacji środowiska. Raport wskazywał, że zagrożenie jest wynikiem działalności człowieka oraz że dotyczy zarówno przyrody jak i nas samych, w szerokim aspekcie naszych stosunków ze środowiskiem naturalnym (Pyć 2006, s. 184). Od tego czasu świadomość zagrożenia dla środowiska, które podtrzymuje nasze życie, jest coraz pełniejsza i towarzyszą jej apele o racjonalizm i umiarkowanie w korzystaniu z zasobów przyrody. Otrzymujemy ponadto namacalne ostrzeżenie w postaci skutków zmian klimatu, zanieczyszczeń powietrza atmosferycznego, susz, pożarów itp.
Kryzys środowiska społeczno-przyrodniczego zagraża obecnemu pokoleniu, a przede wszystkim przyszłym generacjom. Odpowiedzialność spada jednak na nas i wymaga reakcji natychmiastowych. „Jeżeli bowiem zabraknie działań we właściwym czasie, to przyszłe pokolenia nie będą miały już czasu na jakiekolwiek działania: grozić im będzie podporządkowanie się procesom, nad którymi nie będzie można zapanować” (Mayor 2001, s. 174). Nadmierna konsumpcja uważana jest za kluczowy czynnik katastrofy środowiskowej. Jak podkreślają P. Skubała i R. Kulik, znacznie wyprzedza ona możliwy pozytywny wpływ innowacji technologicznych, które ostatecznie jedynie nieznacznie są w stanie zmniejszać presję wywieraną na środowisko przyrodnicze. Autorzy ci są zdania, że jeśli chcemy przeciwdziałać katastrofie, to powinniśmy koncentrować się nie tyle na środkach i metodach technologicznych czy też ograniczaniu ludzkiej populacji, ile na zatrzymaniu nieustannie rosnącej konsumpcji (Skubała, Kulik 2021, s. 12).
Błędność przeświadczenia o niewyczerpywalności zasobów obrazowo ujął D. Foreman pisząc: „Świat przyrody w oczach większości ludzi jest stołem szwedzkim, który jak jakaś magiczna kuchnia, ukryta gdzieś w tle, stale zapełnia się od nowa. Większość ludzi wprawdzie dostrzega rażące i moralnie naganne nierówności w rozmiarach rozdawanych porcji oraz to, że w wielu przypadkach niektórym osobnikom pozwalamy się obżerać ponad wszelką miarę, lecz mało kto zadaje sobie pytanie, czy rozstawione potrawy są przeznaczone tylko dla nas, niewielu też wyobraża sobie, że stół mógłby kiedyś opustoszeć” (Foreman 2004, s. 22; Tyburski 2011, s. 140).
Presję człowieka na środowisko odzwierciedla ślad ekologiczny (ang. ecological footprint), który liczbowo obrazuje nieumiarkowanie zużywania zasobów Ziemi. Jest to wskaźnik, który pozwala oszacować eksploatację zasobów naturalnych w stosunku do możliwości ich odnowienia przez biosferę. Dowodzi on, że przyroda nie nadąża za potrzebami człowieka. Obecne wzorce konsumpcji i produkcji istotnie przyczyniają się do tego, że wykorzystujemy o 60% więcej zasobów, niż Ziemia jest w stanie odtworzyć każdego roku (Skubała, Kulik 2021, s. 10).
Nasza cywilizacja oferuje nam niemal wszystko w nadmiarze, począwszy od przedmiotów materialnych, kończąc na informacjach i bodźcach. Żyjemy zatem w kulturze konsumpcjonizmu i nadmiaru, a „(…) społeczeństwo uzależnione jest od „za dużo”, a wśród „za dużo” trudno rozpoznać treści i rzeczy wartościowe” (Web-1). Społeczeństwo konsumpcyjne odrzuciło normę umiaru i uczyniło konsumpcję celem samym w sobie, wzbogacając i uelastyczniając katalog potrzeb. W tym kontekście, uwzględniając dodatkowo szereg trudności w odniesieniu do praktyki wdrażania konsumpcji zrównoważonej (Leźnicki 2021), warto promować modele konsumpcji, które koncentrują się nie tylko na ilościowych ujęciach ograniczania, ale przede wszystkim na jakościowych. Będzie chodziło zatem o dążenie do kształtowania postaw umiaru i ograniczenia w znaczeniu jakościowym, przekładające się na racjonalne działanie, świadome i celowe pomniejszanie, gotowość do wyrzeczeń i powściągliwość w korzystaniu z dóbr naturalnych. Wdrażanie takich wzorców konsumpcji umiaru, konsumpcji jakościowej, czy konsumpcji zrównoważonej, w efekcie może zaowocować powstaniem kultury umiaru.
Jak zauważa M. Żardecka rozsądek i umiar należą do grupy cnót kardynalnych, na których opiera się całe życie moralne człowieka. Były one respektowane począwszy od starożytności (Clor 2008), jednak od połowy XX w. ich znaczenie jest marginalizowane i popadają w coraz większe zapomnienie (Żardecka 2017, s.7).
Cnota umiarkowania została określona przez Arystotelesa jako stan umiaru pomiędzy nieumiarkowaniem (rozwiązłością), a niewrażliwością na przyjemności. Jest ona jego zdaniem najlepszą trwałą dyspozycją w rzeczach, z którymi styka się człowiek (Arystoteles 1996, s. 39-44). W Katechizmie Kościoła Katolickiego umiarkowanie uznane zostało za cnotę moralną, która pozwala opanować dążenie do przyjemności i zapewnia równowagę w używaniu dóbr stworzonych (KKK 2002, s. 434). Zasada ta nawołuje do przemiany myślenia oraz postępowania. Dążenie człowieka do umiarkowania jest niezwykle istotne z punktu widzenia realizacji modelu zrównoważonej konsumpcji i tworzenia kultury umiaru. W związku z tym postuluje się pohamowanie niewłaściwych nawyków konsumpcyjnych, zmianę stylu życia na taki, który nie będzie nadmiernie eksploatował środowiska przyrodniczego. Zachowywanie rozumianego po arystotelesowsku umiaru dotyczy również płaszczyzny społecznej. Powinno się ono odzwierciedlać w działaniach służących znoszeniu nierówności, regulujących kwestię dysproporcji pomiędzy ubogimi społecznościami cierpiącymi na niedostatek niemal w każdej sferze życia, a bogatymi posiadającymi nadmiar dóbr, nieprzeciętne wygody (Klimska, Leźnicki 2017, s. 179). Należy mieć zatem na uwadze wskazanie św. Tomasza, aby reguły funkcjonowania cnoty umiarkowania dostosowywać do potrzeb obecnego życia (Andrzejuk 2006, s. 126). Jest to trudne, ponieważ wymaga postawy samoograniczania, co polega na „(…) wyznaczaniu sobie granic – a tego współczesny człowiek bardzo nie lubi – oraz na przestrzeganiu zasad – co wydaje się nowoczesnemu indywidualiście rodzajem etycznego terroru (Żardecka 2017, s.7). Nie jest to jednak niemożliwe, biorąc pod uwagę fakt, że nieumiarkowana konsumpcja ostatecznie zagraża człowiekowi, a jej skutki będą z jeszcze większą mocą w niego uderzać. Im więcej będziemy konsumować zasobów naturalnych, tym bardziej będziemy kryzys środowiskowy przeradzać w kryzys ludzki. Kształtowanie kultury umiaru jest współcześnie zadaniem priorytetowym, które powinno dokonywać się na drodze adekwatnych procesów edukacyjnych i wychowawczych.
Tekst: Agnieszka Klimska
Bibliografia:
Andrzejuk A., Uczucia i sprawności, Warszawa 2006.
Arystoteles, Etyka Eudemejska, w: Arystoteles. Dzieła wszystkie, T. V, Warszawa 1996.
Clor H., On Moderation. Defending an Ancient Virtue in a Modern World, Texas 2008.
Foreman D., Wyznania wojownika Ziemi, Łódź 2004.
Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 2002.
Klimska A., Leźnicki M. (2017), Etyczno-aksjologiczne przesłanki Agendy na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju 2030 (Agendy Post-2015), „Zeszyty Naukowe Politechniki Śląskiej. Seria: Organizacja i Zarządzanie”, 2017/nr kol. 1981/106.
Mayor F., Przyszłość świata, Warszawa 2001.
Pyć D., Prawo zrównoważonego rozwoju, Gdańsk 2006.
Skubała P., Kulik R., Dlaczego brak nam umiaru w eksploatacji zasobów planety?, w: Antropologiczne i przyrodnicze aspekty konsumpcji nadmiaru i umiaru, pod red. R. F. Sadowskiego, A. Kosieradzka-Federczyk, A. Klimska, Warszawa 2021.
Tyburski W. (red.), Zasady kształtowania postaw sprzyjających wdrażaniu zrównoważonego rozwoju, Toruń 2011.
Web-1 – https://www.nck.pl/badania/aktualnosci/731786924.
Żardecka M., Znaczenie rozsądku i umiaru w życiu jednostki i społeczeństwa, „Logos i Ethos” 2017/45.
We wszystkim potrzebny jest umiar
Nasze doświadczenie podpowiada, że narzucanie sobie ograniczeń jest niezbędne w rozwoju oraz w duchowo-psychicznej higienie. Ludzie, którzy są rozsypani wewnętrznie często karmią się jałowymi przyjemnościami, które dają im chwilowe ukojenie, ale w konsekwencji przynoszą większy smutek.
WięcejMniej
Wyobraźmy sobie kaznodzieję, którego słowa karmią naszą wiarę, a który pewnego dnia stwierdza: „W jednym kazaniu muszę zawrzeć wszystko” i mówi homilię ponad pięćdziesiąt minut. Wyobraźmy sobie wykładowcę, który po czterech godzinach interesującego wykładu informuje studentów: „Pozostał mi jeszcze trzeci punkt do omówienia”. Nawet w najbardziej życzliwej grupie słuchaczy pojawi się błysk irytacji.
Tak już zostaliśmy stworzeni, nie znosimy przesady, intuicyjnie przeczuwając, że jest w niej coś niedobrego. Zbyt wiele informacji, nawet wartościowych, ale niespójnych nie daje mądrości a zamieszanie. Podobnie dzieje się z ogromną, lecz nieuporządkowaną biblioteką: im więcej książek będzie w niej zgromadzonych, tym trudniej znaleźć tę, której się szuka. Nadmiar treści ma także swoje konsekwencje w życiu modlitwy. Inteligencja, gdy nie jest w stanie strawić ogromu nieuporządkowanych informacji, ulega swoistej blokadzie. Św. Jan od Krzyża taki stan obżarstwa nazywa „łakomstwem duchowym”, które przeszkadza w spotkaniu z Bogiem.
Drugi obraz. Pewien mężczyzna, mąż i ojciec czwórki dzieci zakupił duży i drogi samochód, o którym zawsze marzył. Wprawdzie sporo za niego zapłacił, ale przecież mieściła się w nim cała rodzina. Szybko okazało się, że dzieci, siedząc na tylnich siedzeniach, nie mogą teraz cieszyć się z jazdy, tak jak to było w starym samochodzie. Zakazane zostało jedzenie, zabawy, przecież nie wolno pobrudzić nowej tapicerki. Po kilku tygodniach wszyscy pasażerowie byli już sterroryzowani chorobliwą troską o sterylność. Mało tego, nawet właściciel samochodu sam czuł się sterroryzowany i stał się stróżem własnego samochodu. Ponieważ parkował pod blokiem na osiedlu, często wychodził z domu aby sprawdzić, czy nikt nie zarysował mu lakieru. Żył w ciągłej obawie. Kulminacją była rozmowa z własnym bratem, który niegdyś nauczył go jeździć, a teraz poprosił o pożyczenie na kilka godzin kluczyków do nowego pojazdu. Oczywiście zdarzało się również wcześniej i nie było z tym, nigdy problemu. Także jemu zdarzało się pożyczać samochód brata. Tym razem prośba spowodowała jednak nieoczekiwany wybuch złości i to takiej, którą próbujemy przykryć własną bezradność: „Kupiłbyś sobie wreszcie dobry samochód, a nie ciągle ode mnie pożyczasz!”.
Pierwsze ewangeliczne „biada” wypowiedziała jego żona. Biada tobie i biada nam, ponieważ samochód, na który zbieraliśmy lata, zamiast lepszego życia dla naszej rodziny sprowadził plagę niekończących się kłótni, podziałów i stresów. Nie była to łatwa decyzja, ale coś w nim drgnęło. Na drugi dzień mężczyzna wystawił ogłoszenie o sprzedaży zaledwie trzymiesięcznego samochodu mając świadomość, że finansowo na tym straci. „Wolę wrócić do starego i porysowanego wieloryba, gdyż on nie dzieli mojej rodziny” – wyznał.
***
„Biada wam bogaczom” – mówi Pan Jezus, oczywiście nie dlatego, że samo bogactwo jest czymś złym, ale biada ci, jeśli stajesz się jego niewolnikiem. Z rzeczy należy korzystać bez zachłystywania się, a z niektórych nawet umieć rezygnować, ponieważ mogą zniewolić.
„Nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym” – modli się autor Księgi Przysłów (Prz 30, 8). Święty Benedykt w swojej regule zalecał praktykowanie we wszystkim umiaru, który rozwija naturę człowieka i prowadzi do spotkania ze Stwórcą, a błogosławiony Humbert z Romans, jeden z następców św. Dominika, pisał do dominikanów: „Tak jak lekki deszczyk uzdalnia ziemię do owocowania, a nadmiar deszczu tłumi jej płodność, tak pokarm jedzony z umiarem jest zdrowy dla żołądka, zaś nadmiar powoduje niestrawność”. Abba Pojmen ujmuje to jeszcze mocniej: „wszelka przesada pochodzi od diabła”. Starożytny ojciec pustyni Makary z Aleksandrii, późniejszy ojciec duchowy Ewagriusza z Pontu, przekonał się o tym na własnej skórze. Drastycznie ograniczał pożywienie, a jednocześnie próbował oduczyć się spania (dwadzieścia dni stał na podwórzu swojego eremu, nie wchodząc pod dach), aż w końcu wyznał braciom: „Gdybym w porę nie schronił się pod dachem i nie zażył snu, mózg by mi wysechł, bo już prawie traciłem przytomność”. Doprowadzając swoje ciało często do skrajnego wyczerpania wyciągnął jednak wniosek, że roztropność i umiar są cnotą człowieka należącego do Boga. „Nie bierz na siebie za wiele spraw, bo jeśli będziesz je mnożył, nie unikniesz szkody. I choćbyś pędził, nie dopędzisz, a uciekając nie uciekniesz” – przypomina księga mądrościowa (Syr 11, 10).
Chrześcijanie nie traktują dóbr doczesnych jako czegoś złego, ale korzystają z nich, aby dojść do wiecznych. Są niczym żeglarze, którzy podczas burzy wyrzucają zbędne rzeczy, aby okręt nie zatonął. Jak u proroka Jonasza, gdy zerwała się na morzu gwałtowna burza: „Rzucili w morze ładunek, który był na okręcie, by uczynić go lżejszym” (Jon 1, 5).
Uczniów Chrystusa można poznać po „charakterystycznej delikatności sumienia, jeśli chodzi o stosunek do dóbr materialnych. Jest w nich jakiś lęk, aby nie mieć za dobrze, aby nie narazić na szwank świadectwa Ewangelii przez chęć wygodnego urządzenia się w tym świecie. Nie możemy się tutaj rozgościć – przechodzimy” – powtarzał ojciec Piotr Rostworowski. Nie bez powodu podczas hymnu odmawianego na jutrzni jeden z wersetów brzmi: „Naucz nas Panie wyrzekać się rzeczy zbędnych”. To oczywiście nieproste, ponieważ kultura, w której żyjemy rozumie człowieka jako kogoś, kto wciąż narasta, gromadzi, natomiast Pan Jezus mówi o innej konstrukcji ludzkiego „ja”, człowiek powinien się umniejszać, aby zrobić miejsce dla Boga. „Trzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3, 30)
Nawet nasze doświadczenie podpowiada, że narzucanie sobie ograniczeń jest niezbędne w rozwoju oraz w duchowo-psychicznej higienie. Ludzie, którzy są rozsypani wewnętrznie często karmią się jałowymi przyjemnościami, które dają im chwilowe ukojenie, ale w konsekwencji przynoszą większy smutek.
Pewna surowość w przeżywaniu życia sprawia, że mniej rzeczy dekoncentruje, a w sercu pojawia się więcej swobody. Temu właśnie służą chrześcijanom ascetyczne praktyki, posty i wyrzeczenia. Pomagają oczyścić zmysły oraz serce, aby nie stracić z oczu Pana Jezusa, naszego największego szczęścia. Bez Niego ten świat traci bowiem blask, a z Nim wszystko olśniewa.
Tekst: Krzysztof Pałys OP
King size, czyli małe jest piękne
Człowiek pomaga człowiekowi. Jak pisał kiedyś Benedykt XVI, również na tej drodze można odnaleźć Boga.
WięcejMniej
Jednym z filmów mojej młodości był „Kingzajs” Juliusza Machulskiego. Fantastyczny obraz opowiadający w alegoryczny sposób o okresie późnego PRL. Tytułowy king size – królewski rozmiar, był światem normalnych ludzi, do którego za wszelką cenę chciały się przenieść krasnoludki mieszkające w Szuflandii. Była to komediowa opowieść o marzeniach Polaków, by porzucić skarlałą rzeczywistość realnego socjalizmu i zacząć żyć jak wszystkie inne narody. Wspominając ten film zastanawiam się, jaki dzisiaj powinien być nasz królewski rozmiar. Czy przypadkiem nie jest tak, że w świecie globalnej wioski dużych ludzi powinniśmy na nowo odkryć to, co małe.
Nie ulega wątpliwości, że świat się zmienia. Coraz częściej odczuwamy boleśnie, że cywilizacja wolnych ludzi staje się jakby duszną szufladą. Nastroje apokaliptyczne dają się odczuć nie tylko wśród ludzi wierzących, ale coraz częściej słyszymy głosy o jakiejś globalnej przemianie, która dokonuje się na naszych oczach. Ekonomiści przestrzegają przed wielkim resetem, politycy podważają ustalony od wielu lat pokojowy ład świata zachodniego, ekolodzy biją na alarm przed klimatyczną katastrofą, a teolodzy wieszczą koniec Kościoła jaki znamy. To zbyt wiele jak na jednego odbiorcę. Każdy, kto czyta poranne wiadomości słusznie może odczuwać lęk i niepokój. Jeśli nie ma stałych punktów odniesienia, jeśli podważone zostały wszystkie wartości, to czeka nas tylko chaos. Jak stwierdził jeszcze w XIX wieku wielki rosyjski pisarz Fiodor Dostojewski – jeśli Boga nie ma, to wszystko wolno.
Wśród wielu wiernych panuje przekonanie, że jeśli cywilizacja europejska jaką znaliśmy odchodzi w przeszłość, to czeka nas tylko barbarzyństwo. Ale czy rzeczywiście tak jest? Znana francuska filozof Chantal Delsol twierdzi coś wręcz przeciwnego: „Nieprawdą jest, że za granicami judaizmu i chrześcijaństwa, poza cywilizacjami, które te religie razem zbudowały i ukształtowały nie ma NIC. Jest tam pogodna mądrość tysiącleci, ta którą znajdujemy w Azji od zarania dziejów i na naszych ziemiach przed objawieniem jedynego Boga” (1). Nie czeka więc nas barbarzyństwo, ale pogaństwo. Pogaństwo, które odcięło się od wszystkiego, co religijne. Owa pogodna mądrość dalekich przodków, to po prostu moralność, która stopniowo w naszych czasach zajmuje miejsce religii. Masowe porzucanie przez młodych praktyk religijnych jest właśnie świadectwem owego procesu. Wiara przestaje być centralną ideą, którą kierują się ludzie. W jej miejsce wchodzi owa mądrość, czyli umiejętność życia w przestrzeni pozbawionej punktów orientacyjnych ustanowionych przez religię. „Dokoła mądrości, która zastępuje dawną, popadłą w nieużytek wiarę, kształtuje się nowy kosmos kulturowy. Jest on bardziej podobny do kosmosu kulturowego sprzed chrześcijaństwa” (2). Diagnoza ta pomaga zrozumieć pewną tendencja świata współczesnego, którą musimy wziąć pod uwagę, chcąc mimo wszystko w tym świecie głosić Ewangelię Jezusa.
Jedną z charakterystycznych cech owego kulturowego kosmosu jest brak wielkich haseł, które zostały zastąpione przez pragmatyzm życia codziennego. Jak pisze Delsol: „Duch dzisiejszych czasów ani nie krzyczy, ani nie błaga, ani nie atakuje. Porzuca, grzebie, pozbywa się, ustępuje. Oddala się” (3). Duch czasów współczesnych wyrzeka się wielu rzeczy, które jeszcze dla mojego pokolenia były oczywiste. To nie znaczy jednak, że ów duch nie poszukuje tego, co wielkie. Szuka jednak tego, co wielkie w małym.
W czasach, kiedy rodził się monoteizm w Egipcie budowane były ogromne miasta Pitom, Ramzes, powstawały piramidy, które możemy podziwiać do dzisiaj. Jednak kiedy „nowy Bóg” objawił się Mojżeszowi nie dostosował się do wyobrażeń tego świata, ale wybrał formę małego pustynnego krzaka, który płonie, ale się nie spala. Od tego momentu zaczęło się kształtowanie zupełnie nowej relacji z Bogiem, a co za tym idzie zupełnie nowej kultury. Po trzynastu wiekach w tej monoteistycznej kulturze Bóg zapragnął powiedzieć jeszcze coś więcej o swojej naturze. Jednak nie wybrał drogi zwycięskiego Adonai, który mocną ręką wyprowadza Izraelitów z Egiptu i przeprowadza przez Morze Czerwone, lecz narodził się jako małe dziecko w betlejemskiej szopie.
Współczesny duch nie szuka rzeczy wielkich. Możemy mieć mu to za złe, albo możemy pomóc mu, właśnie w tym, co małe, odnaleźć to, co wielkie. Widzimy z jednej strony niesamowite zaangażowanie ludzi we wspomnianą przez francuską filozof moralność. W świecie bez Boga nie zawsze Bogiem staje się drugi człowiek, ale często jest on ostatnią gwarancją bliskości. Człowiek pomaga człowiekowi. Jak pisał kiedyś Benedykt XVI, również na tej drodze można odnaleźć Boga. Z drugiej strony widzimy, że życie religijne zaczyna się upraszczać, zarówno na płaszczyźnie estetyki religijnej, jak i samej pobożności. Coraz częściej wracamy do prostoty ikony, modlitwy Jezusowej, adoracji w ciszy, medytacji nad Słowem Bożym. Królewski rozmiar naszych czasów jest mały. Kardynała Ratzinger pisał w 2000 roku: „Wielkie sprawy zawsze zaczynają się od małego ziarenka, a masowe ruchy są zawsze nietrwałe. W swojej wizji ewolucji Teilhard de Chardin mówi o «bieli początków» (le blanc des origines): początek nowych gatunków jest niedostrzegalny i nie może zostać odkryty drogą naukową. Źródła są ukryte i zbyt małe. Inaczej mówiąc: wielkie sprawy mają skromne początki” (4).
Być może dzisiaj staje przed nami pytanie, które Piotr zadał Jezusowi: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą” (Mk 10,28). Jest w tym pytaniu jakiś niepokój. Apostołowie pozostawili nie tylko własne domy, ale również tę formę kultury, w której byli wychowani. Dokąd to wszystko zmierza? Czy to wyrzeczenie miało w ogóle sens? Jezus zrozumiał ten niepokój i rysuje przez apostołami wizję nowej wspólnoty: otrzymacie stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól. I dodaje z właściwym sobie realizmem: wśród prześladowań. Istnieje jeden warunek, by mogła pojawić się ta nowa wspólnota – wyrzeczenie. Wyrzeczenie, które podejmujemy z powodu Jezusa i Jego Ewangelii. Naszym królewskim rozmiarem, naszym Kingsajzem, jest rozmiar Królestwa Bożego.
Tekst: Wojciech Surówka OP
1. Ch. Delsol, Czas wyrzeczeń, Warszawa 2020, s. 15.
2. Tamże, s. 18.
3. Tamże, s. 17.
4. J. Ratzinger, Nowa ewangelizacja. Referat kard. Josepha Ratzingera na temat katechezy jako formy ewangelizacji (9.12.2000), https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/inne/ratzinger_ewangelizacja.html.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Odnawianie starych mebli, poradnik Dawida Kostkowskiego > Drugie życie rzeczy
Less waste – co to oznacza dla branży fashion? > Wywiad z Vintage Zona
Dużą dawkę informacji znajdziesz również w publikacji Moniki Czajki, która taki PODZIELNIK, pod autorską nazwą założyła i dzieli się doświadczeniem > NIE WYRZUCAJ – WYMIEŃ
laudatosi.caritas.pl/podzielnik
#podzielsięsercem