Cząsteczka wody, choć niewielka, decyduje o naszym „być albo nie być”. Trudno się dziwić, skoro stanowi 70% masy dorosłego człowieka, a krążąc w naszym ustroju (około 95 proc. krwi to woda) roznosi po nim nie tylko tlen, substancje odżywcze, hormony, ale także zanieczyszczenia.
Tekst: dr Mariusz Gogól, biochemik
Czysta woda nie tylko dostarcza do komórki substancje, ale także dzięki niej pozbywamy się produktów przemiany materii. Dla podstawowych potrzeb czerpiemy ją z kranu. Zanim zaparzymy z niej w herbatę lub ugotujemy zupę powinna zostać oczyszczona i uzdatniona, ponieważ może zawierać składniki, które stwarzają zagrożenie dla naszego zdrowia i życia. Jak wygląda kondycja naszych wód? Czy oczyszczalnie ścieków i stacje uzdatniania wody chronią nas w stu procentach?
Zasoby H2O w naszym kraju nie są duże. Patrząc na statystyki wód płynących, na jednego mieszkańca Polski przypada ok. 1830 m3/rok. W trakcie suszy wartość ta spada prawie o połowę. Dla statystycznego mieszkańca Europy jest ponad dwa razy wyższa. Wynosi 4500 m3/rok. Deficyty wody wynikają między innymi z położenia geograficznego Polski. Im dalej od oceanu, tym opady są mniejsze. Winna jest również zmiana klimatu. Być może niektórzy pamiętają wielkie śnieżne zaspy zimą jeszcze kilkanaście lat temu. W porównaniu z nimi, ostatnie zimy przynoszą coraz mniej śniegu, a więc i wody, która mogłaby uzupełnić jej braki. Także z tego powodu spada poziom wód podziemnych, a to właśnie one częściej niż wody powierzchniowe trafiają do naszych kranów. Z tych pierwszych korzysta 70% polskiego społeczeństwa.
Woda w człowieku
Patrząc na stan chemiczny rzek, jakościowo dzielą się one niemal na pół. Stanem chemicznym dobrym może pochwalić się 49% wód rzecznych, zaś 51% – złym. W przypadku jezior stanem dobrym charakteryzowało się ponad 80 % z nich. Ocena jakości wód podziemnych wskazała stan dobry w ok. 90% dorzecza Wisły i Odry, w przypadku dorzecza Łaby – 100%. Problem zanieczyszczenia wód na całym świecie staje się coraz większym wyzwaniem ze względu na rozwój różnych gałęzi przemysłu, rolnictwa, a także rozbudowujących się zbiorowisk ludzkich. Zanieczyszczenia pochodzące z różnych obszarów działalności człowieka mieszają się z wodą, zmieniając jej cechy fizyczne, chemiczne oraz bakteriologiczne. Niekorzystne są związki, zawierające azot, czy fosfor. Do wód trafiają jako składniki nawozów sztucznych oraz środków ochrony roślin. Ich obecność sprzyjają zakwitom glonów. Ich rozrost wpływa na zużycie tlenu, co negatywnie odbija się na populacjach żyjących w zbiorniku ryb. Związki azotu są również niebezpieczne dla zdrowia ludzi. Chodzi tutaj głównie o azotany (III), które tworzą się w przewodzie pokarmowym z azotanów (V). Są one nie tylko prekursorami rakotwórczych i teratogennych (toksyczne działanie na płód) związków, ale również przyczyniają się do rozwoju choroby, w której występuje problem z przenoszeniem tlenu przez czerwone krwinki. Methemoglobemia – bo to jej nazwa – jest najbardziej niebezpieczna dla kobiet w ciąży i niemowląt.
Z kolei przemysł motoryzacyjny i/lub chemiczny jest źródłem metali ciężkich, wśród których najpowszechniejszymi z tych które trafiają do wody są ołów, rtęć i kadm. Negatywne skutki metali ciężkich nie muszą być widoczne od razu. Mogą ujawnić się po wielu latach, ponieważ akumulowane są w organach i gdy ich stężenie osiągnie odpowiedni poziom, mogą powodować mutacje genetyczne, będące przyczyną nowotworów, a nawet uszkodzenia układu nerwowego. Najbardziej narażonymi na działanie metali ciężkich narządami są wątroba i nerki, czyli organy odpowiedzialne za detoksykację i usuwanie z organizmu szkodliwych związków. Ale inne narządy też mogą ulec uszkodzeniu. Gromadzenie metali ciężkich stwierdzono również w mózgu czy mięśniach.
Kolejną grupą zanieczyszczeń są ścieki komunalne, które zawierają m.in fizjologiczne produkty przemiany materii i resztki jedzenia. Te są doskonałym środowiskiem bytowania dla mikroorganizmów chorobotwórczych oraz wirusów. Czują się również świetnie w odciekach ze składowisk odpadów. Możemy znaleźć w nich mikroorganizmy będące realnym zagrożeniem epidemiologicznym, odpowiedzialne za nieprzyjemne zapalenie żołądka (Helicobacter pylori), a nawet tyfus (Salmonella typhi) czy cholerę (Vibrio cholerae). W ściekach mogą znajdować się wirusy, jak np. Hepatitis-A, który powoduje zapalenie wątroby, Rota- i Adenowirusy, a nawet Poliovirus odpowiedzialny za chorobę Heinego-Medina. Ilość i skład czynników chorobotwórczych oczywiście zależna jest od kondycji zdrowotnej ludzi i zwierząt. Niebezpieczne patogeny, nawet jeśli nie są notowane w Polsce, mogą się pojawić np. na skutek zaniechania szczepień. Póki co, najczęściej znajdowaną w polskich ściekach komunalnych jest bakteria kałowa E. coli, paciorkowce kałowe i mikroby z rodzaju Salmonella.
Zmienić myślenie
Ten dość pesymistyczny opis można zlekceważyć, bo przecież mamy oczyszczalnie ścieków, które radzą sobie z zanieczyszczeniami różnej natury. Po pierwsze, nie wszędzie oczyszczalnie istnieją. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego do oczyszczalni trafiają ścieki z około 75 proc. domostw w Polsce. To tak jak gdyby co czwarte gospodarstwo wylewało swoje ścieki do rzeki bądź jeziora. Na dodatek odsetek czyszczonych ścieków jest znacznie mniejszy na wsiach, gdzie ilość ścieków jest większa niż w dużych miastach. Poza tym oczyszczalnie mają kłopot z usuwaniem niektórych zanieczyszczeń. Problematyczne są np. żeńskie hormony – estrogeny wchodzące w skład środków antykoncepcyjnych. Związki te przedostają się do wód powierzchniowych i podziemnych. Później dostają się do wód i akumulują się w ciałach ryb. Filety z takim „dodatkiem” lądując na naszym stole wywierają negatywne działanie na nasze zdrowie. Mogą powodować nie tylko problemy z rozwojem płodów, ale także przyczyniać się do nowotworzenia komórek jąder i piersi. Zdarza się, że w oczyszczalniach ścieków, emitowane z nich bioareozole, zawierające różne patogeny, które stanowią zagrożenie dla pracowników oczyszczalni oraz okolicznych mieszkańców. Co ze stacjami uzdatniania wody? Powodzenie ich działania zależy w główniej mierze od od tego jak czysta jest woda, która do nich wpływa. Trafiające do niej wody gruntowe również są zagrożone przez ścieki pochodzenia rolniczego czy przemysłowego i nastręczają wiele problemów. Ponadto zdarzają się również awarie kontrolujących je systemów. Innymi słowy, warto dbać o jak najwyższą jakość wody, a zaufanie w systemy oczyszczania i uzdatniania powinno zawsze być ograniczone.
Według raportów Europejskiej Agencji Środowiska, co prawda jakość wody w Polsce się poprawia, ale w dalszym ciągu nie jest to stopień zadowalający. Co powinniśmy robić? Naukowcy i inżynierowie muszą opracowywać nowe metody oczyszczania i uzdatniania wody? To na pewno. Jedną z nich jest dezynfekcja za pomocą promieni UV. W odróżnieniu od chlorowania wody, nie pozostawia nieprzyjemnego zapachu i szkodliwych produktów ubocznych. Powinno się także rozwijać techniki pozwalające usuwać m.in. leki występujące w ściekach. Jednak przede wszystkim powinniśmy zmienić myślenie. Przecież to każdy z nas ma wpływ na emitowane zanieczyszczenia. Racjonalnie stosujmy nawozy i środki ochrony roślin i pod żadnym pozorem nie wyrzucajmy śmieci do rzek. Przecież łatwiej jest zapobiegać niż leczyć.
Obraz Roman Grac z Pixabay.