Pierwszego dzięcioła zielonego zobaczyłam wkrótce po przeprowadzce w Bieszczady. Podekscytowana zadzwoniłam do znajomego ornitologa z informacją, że nie dość, że zielony, to jeszcze chodzi po trawie. A on na to, że bardzo by się zdziwił, gdybym powiedziała, że go widziałam na drzewie…
W czym rzecz? Otóż przysmakiem dzięcioła zielonego (Picus viridis) są … mrówki, więc często zobaczyć można jak długim językiem penetruje mrowiska, czy kretowiny w słoneczny dzień. A język, nawet jak na dzięcioła, ma wyjątkowo długi. To, że nie zwisa z czterokrotnie mniejszego dzioba, sprawia budowa tzw. aparatu gnykowego, umożliwiająca dzięciołom “upychanie” języka w różnych miejscach czaszki. Język dzięcioła zielonego nie posiada też charakterystycznych haczykowatych wyrostków, ułatwiających jego kuzynom wyciąganie tłustych kąsków spod kory drzew. Za to pokryty jest lepką wydzieliną pomagającą wydobywać mrówki np. spomiędzy płyt chodnikowych. Nie lubią tego ptaszka pszczelarze, bo zimą potrafi rozkuć ul, żeby dostać się do pszczół. Mroźna aura sprawia, że cała rodzina wtedy ginie.
Później zauważyłam, że nie każdy zielony dzięcioł to Picus viridis. Podobny do niego jest niewiele mniejszy zielonosiwy (Picus canus) – który, jak sama nazwa wskazuje, oprócz zieleni ma w barwie upierzenia dużo szarości. I mniejszą czerwoną czapeczkę, taką w zasadzie minimyckę. Aby uzupełnić temat dzięciolich języków, to należy dodać, że pokrywa je cienka warstwa tkanki o wyjątkowej wytrzymałości i rozciągliwości. A że zielonosiwy nie wypadł sroce spod ogona, to wytrzymałość jego języka na rozciąganie dorównuje wytrzymałości aluminium.
Z tym nazewnictwem dzięciołów to też nieprosta sprawa. Przykładowo dzięcioł duży (Dendrocopos major) wcale nie jest największy, bo na krajowym polu, bije go na łeb dzięcioł czarny (Dryocopus martius). Ale o regułach i wyjątkach wśród rodziny dzięciołów, może następnym razem.
Wiecie, że w Polsce żyje 10 gatunków dzięciołów?
Dzięcioł zielony
Dzięcioł zielonosiwy
Tekst i zdjęcia: Agata Chmura, animator diecezji rzeszowskiej