Jak dbać o ziemię w lokalnych wspólnotach? Caritas Polska, odpowiadając na apel papieża Franciszka zawarty w encyklice „Laudato si’”, rozpoczęła ponad dwa lata temu program ekologicznej aktywizacji lokalnych społeczności. Jego owocem jest ponad 300 zrealizowanych zielonych projektów, nad którymi czuwali lokalni animatorzy. Ich właśnie poprosiliśmy o refleksje.
Programu Caritas Laudato Si i projektów lokalnych nie byłoby, gdyby nie pełni zapału, wrażliwi na los innych i los całego stworzenia ludzie…
Agata Papierz: Ja tak widzę działalność Caritas. Wszystko, co robimy, robimy przez ludzi i dla ludzi. Ogromną pomocą i ważną gałęzią całej Caritas są wolontariusze. Bez ich wsparcia i pracy żadne dzieło nie miałoby takiego oddziaływania oddolnego. My jako organizacja możemy pewne działania proponować, podsuwać pomysły, ale jeżeli to nie „zaskoczy” od dołu, czyli nie znajdzie się grupa przekonanych do pomysłu osób, to my sami nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Kiedy usłyszałam o ideach związanych z programem Caritas Laudato Si, to się zachwyciłam, ale wiedziałam, że muszę spotkać równie przekonanych do tego ludzi. Wolontariuszy, animatorów, którzy przekażą przesłanie „Laudato si’” w swoich parafiach, szkołach, lokalnych społecznościach. Zmiany, którą niesie ze sobą encyklika, nie da się zaprojektować odgórnie, to proces, który rozpoczyna się od dołu, za sprawą ludzi działających z sercem i zapałem, i w pracy przy tym projekcie takich spotkałam.
Kamila Piotrowicz: Właśnie to spotykanie, odkrywanie takich ludzi jest dla mnie największą wartością tego projektu! Projekty mogą być bardzo różnorodne, a w gruncie rzeczy są do siebie podobne. W ludziach, którzy angażują się w program Caritas Laudato Si, jest chęć zrobienia czegoś więcej, duża chęć zmiany. I to widać!
Czy trzeba było przełamywać opór, by podjąć działania związane z ekologią integralną?
K.P.: Ekologia integralna to temat, który nie był dotychczas poruszany szerzej w Kościele, więc początkowo widziałam konsternację. Z drugiej strony wspólnoty, które się uaktywniły na początku, mówiły wprost, że już dawno na to czekały. Były wśród nich takie, które już coś robiły, tylko dotychczas nie łączyły tego z „Laudato si’”. To zespoły, dla których ekologia to nie specjalna odrębna nauka, ale ich sposób życia, więc działali intuicyjnie. Bezbłędnie identyfikowali wokół siebie wyzwania ekologiczne i im zaradzali, nie musieli szukać niczego na siłę. Potem, na warsztatach podczas drugiej edycji konkursu, zaczęli inspirować do działania kolejne środowiska w swoich miejscowościach. To wszystko nabiera rozpędu.
A.P.: Ludzie, którzy zgłosili się na te warsztaty, byli przekonani do działań w ramach Caritas diecezjalnej. Niektórych przyciągnęła tematyka, pozostali przyszli chcąc po prostu działać z Caritas – czy to w parafiach, czy w szkołach.
Wydaje się, że 4000 zł na projekt szkolny to nie jest góra pieniędzy…
A.P.: Tak, ale nie chodziło o pieniądze, choć dla małych szkół 4000 zł to była spora kwota, o którą warto było powalczyć. Ważniejszy był aspekt ekologiczny, tematyka tych projektów. W wielu przypadkach nauczyciele mówili mi, że razem z uczniami chcieli się sprawdzić w innej tematyce. Dotychczas ich współpraca z Caritas oscylowała wokół działań charytatywnych. Tym razem mogli zaprosić do wspólnych działań nauczycieli przedmiotów przyrodniczych, rodziców.
K.P.: Spotkałam wspaniałych opiekunów Szkolnych Kół Caritas, którzy z pasją i zaangażowaniem realizowali swoje pierwsze lub kolejne projekty dofinansowane ze środków ze wnętrznych. Dużą motywacją dla szkół było to, że ktoś wreszcie poruszył ważny dla dzieci temat. Nawet te małe działania projektowe, jak założenie ogródka z ziołami, zrobienie karmnika dla ptaków czy domku dla owadów, niosą ze sobą olbrzymi walor edukacyjny. Widzę też po moich dzieciach, jak skuteczny jest dla nich taki przekaz, jak owocuje w nich działanie. I tu nie ma znaczenia, czy wydajemy 4 tysiące czy 400 zł. Ważne jest to poczucie sprawczości i odpowiedzialność. Za siebie, za naszą Ziemię, za wspólną przyszłość.
Młodzi buntują się widząc, że o przyszłości naszego wspólnego domu przesądza to, co dzieje się dziś, a prognozy są ponure. Czy projekt jest okazją do autentycznego angażowania młodzieży?
K.P.: W diecezji kieleckiej trzykrotnie organizowaliśmy warsztaty dla młodzieży. Wielu z uczestników brało również udział w Młodzieżowych Strajkach Klimatycznych. Imponował mi poziom ich świadomości. Myślę, że to idealna przestrzeń, aby zachęcić ich do dyskusji na temat przyszłości w Kościele, tylko trzeba ich wysłuchać, mają wiele do powiedzenia.
A.P.: W mojej diecezji studenci w jednej z parafii w ramach projektu zrealizowali cykl podcastów. Goście, którzy się pojawiali, mówili o różnych aspektach buntu klimatycznego, poczuciu zagrożenia, obawach o przyszłość swoją i kolejnych pokoleń.
Czas, w którym realizowane były ostanie projekty, był trudny – zamknięcie, pandemia. Ludzie nadal potrafią być bezinteresowni?
A.P.: Tak, ludzie są wspaniali! Caritas w Białystoku od początku pandemii otrzymała dziesiątki telefonów z gotowością pomocy. Niestety niektóre działania szkoleniowe czy warsztatowe musiały zostać przeprowadzone on-line. Mam poczucie, że normalne uczestnictwo mogłoby dać większą korzyść, pewien niedosyt jest. Ale cieszyła mnie determinacja i chęć realizacji zamierzeń mimo ograniczeń.
K.P.: Ja może podzielę się tutaj statystyką. W diecezji kieleckiej przez 1,5 roku działań zrealizowaliśmy 23 projekty lokalne, średnio w każdym zaangażowanych było 10 wolontariuszy. To daje nam 230 wolontariuszy działających na rzecz naszego wspólnego domu. Bezinteresownie. Nie zrażali się obostrzeniami, tylko szukali sposobów realizacji i możliwości działania w tej sytuacji.
Każdy ma coś do zrobienia, każdy może dać coś od siebie. Młodzi i starsi, świeccy i duchowni. Czy tak było faktycznie?
K.P.: Każdy robił to, co potrafił, i do czego miał serce. Ksiądz napisał i wygłosił kazanie, inny zrobił cykl katechez, jeszcze inny edukację w naturze. Seniorzy służyli bezcennymi radami podczas sadzenia roślin w ogródku. Każdy jest potrzebny.
A.P.: W białostockim projekcie „Żyj bosko z eko-troską” podstawowym założeniem było zaangażowanie wszystkich grup wiekowych w parafii. Od działań dla dzieci, młodzieży, całych rodzin, po osoby starsze. Każdy, kto chciał, mógł się włączyć. Łącznie z proboszczem, który początkowo był sceptyczny, zablokowany na tematykę ekologiczną. Ale przygotowując się do mszy inaugurującej projekt w parafii czytał „Laudato si’” i z ulgą przyznał, że z większością treści się identyfikuje że może uznać je za swoje. To bardzo ciekawe, że człowiek, który nosi w sobie troskę o stworzenie, początkowo czuł wewnętrzy dystans do hasła „ekologia”, miał złe skojarzenia. I potem na kazaniu podczas tej mszy o tym mówił, że zapewne wiele osób w Kościele cały czas tak ma. Jednocześnie zachęcał, by pójść za jego przykładem i chwycić za encyklikę, znaleźć tam coś swojego.
To chyba coś charakterystycznego dla spotkań poświęconych ekologii w Kościele?
A.P.: Podczas spotkania z klerykami w seminarium na początku czułam dystans w podejściu do tematu, ale po pewnym czasie, gdy dzieliliśmy się treścią encykliki i rozmawialiśmy o podejmowanych działaniach w tym zakresie w seminarium, nastąpiło odblokowanie. Okazało się, że każdy nosi w sobie troskę o naszych braci mniejszych. Pomogło w tym wielkie zaangażowanie jednego z kleryków, który jest pasjonatem pszczelarstwa.
Jakich przestrzeni dotykają projekty w Waszych diecezjach?
K.P.: Najbardziej cieszy mnie ich różnorodność. W diecezji kieleckiej znalazło się miejsce na ogródek roślin dawnych, na mural z przesłaniem „Pieśni słonecznej” św. Franciszka, na powtórkę zasad sortowania śmieci, na zatrzymanie deszczówki w ogrodach społecznych. To u nas przy małej szkole powstał Ogród św. Franciszka. Były i takie projekty, w których było mnóstwo małych inicjatyw, takich jak Dzień Ekologa, Szkolne Koło Ekologiczne, które na stałe wpiszą się w krajobraz szkoły. Parafia, która od lat walczy z podtopieniami, założyła ogród deszczowy. Centrum Duszpasterskie przez całą zimę prowadziło wymianę ciepła, czyli zbiórkę kurtek dla potrzebujących, zrealizowali serię warsztatów ekorękodzieła, wstawili do kościoła regał bookcrossingowy. Znalazło się miejsce dla hortiterapii, czyli terapii ogrodem w Dziennym Domu Seniora. W działania ekologiczne zaangażowało się hospicjum tworząc dla swoich pacjentów ogród zmysłów. W jednej z kieleckich świetlic powstała pracownia upcyklingowa, w której dzieci szyły woreczki na warzywa, które następnie rozdawały po mszy św. Teraz w parafii w Kazimierzy Wielkiej powstaje jedna z pierwszych w regionie jadłodzielni.
A.P.: W Białymstoku i okolicach dominują projekty edukacyjne, poświęcone bioróżnorodności, ograniczaniu konsumpcji, ochronie wody czy recyklingowi. Cieszę się też bardzo z pierwszego na Podlasiu wiejskiego podzielnika, gdzie mieszkańcy dzielą się pełnowartościowymi przedmiotami, z których już nie korzystają.
Co te projekty wniosły w codzienność lokalnych Caritas?
A.P.: Będzie można to powiedzieć, gdy nasze codzienne życie wróci do normalności. W parafii Królowej Rodzin w Białymstoku temat jest kontynuowany, zawiązało się tam Koło Ekologów. Mam nadzieję, że na poziomie archidiecezji, jak tylko skończy się czas pandemii, uda nam się regularnie spotykać na wspólnej modlitwie z osobami, którym leży na sercu sytuacja w naszym wspólnym domu. Będziemy też mieli możliwość podzielenia się wrażeniami ze swoich dotychczasowych działań, trudnościami i radościami. To będzie okazja do wzajemnej inspiracji i planowania przyszłych działań, wykraczających poza lokalne wspólnoty.
K.P.: Te projekty pokazały, że o ekologii należy mówić również w Kościele. Że to nie jest odległy temat, tylko dotyka tego, co się dzieje tu i teraz. Naszych codziennych decyzji i ich konsekwencji. Poza tym pomogły zjednoczyć wolontariuszy Caritas wokół jednego celu i dały kolejną przestrzeń do działania i poczucia sprawstwa.
Czy są takie inicjatywy lub działania, które można podjąć w każdej parafii czy szkole bezkosztowo?
K.P.: Spotkałam parafie, które pokazały mi, że można działać własnym sumptem. Użyć niepotrzebnych wiader do zbierania deszczówki, zorganizować wymianę nasion czy sadzonek podczas spotkania PZC. Kazanie na temat encykliki „Laudato si’” i rozmowa z parafianami o naszej odpowiedzialności także nic nie kosztuje. Bezkosztowo można zorganizować wymianki sąsiedzkie. Przestrzeni jest dużo, trzeba zainspirować mieszkańców i dać im przestrzeń do działania.
Czy zaobserwowałyście efekt „Laudato si’”? Przesłanie encykliki zapracowało w ludziach?
K.P.: Obserwuję to na co dzień, nawet wśród współpracowników. Nawet jeśli ktoś nie zna lub nie przeczytał w całości encykliki – zachodzi w nim zmiana.
A.P.: Zacznę od siebie. Otóż staram się zwracać uwagę na to, co i gdzie kupuję, jak korzystam z wody, z jakich korzystam środków transportu. Jestem przekonana, że wszystkie osoby, które brały udział w naszych wspólnych działaniach, siłą rzeczy doświadczyły efektu „Laudato si’”. Nawet jeśli nie udaje się nam od razu zmienić wszystkich nawyków, to nasze sumienie już jest obudzone i nie daje nam tak łatwo przejść do porządku dziennego nad pewnymi kwestiami. Zmiana wymaga czasu.
Czy faktycznie jest tak, jak pisze papież Franciszek cytując genialnego architekta Miesa van der Rohe, że „mniej znaczy więcej”?
A.P.: To jest piękne hasło. Promowanie prostoty, wprowadzanie pewnego minimalizmu, czyli dobrowolnego ograniczania się. Wsłuchanie się w głos starszego pokolenia i czerpanie z ich doświadczeń, zaradności może bardzo w tym pomóc.
K.P.: Po wejściu choć trochę w ekologię integralną każdy będzie miał takie doświadczenie i przekona się o tym sam w odpowiednim czasie. I to będzie bardzo dobry moment.
A.P.: Konsumpcyjny model życia nie da nam szczęścia i to wszyscy już chyba czujemy i widzimy. Ta myśl do mnie powraca nieustannie.
Co poradziłybyście osobom, które chciałyby zacząć działać w swoim środowisku lokalnym wokół ekologii integralnej?
A.P.: Zaczęłabym od lektury „Laudato si’”! Pogadałabym też z księdzem, który jest wrażliwy na los stworzeń. Można zaproponować spotkanie po mszy świętej poświęcone sytuacji na świecie i powiedzieć krótko o przesłaniu encykliki „Laudato si’”. To może być okazja do wymiany myśli na ten temat. Dzięki temu nawet w niewielkim gronie osób myślących podobnie można planować wspólnie kolejne działania. Naszą rozmowę rozpoczęliśmy od ludzi i znów do tych ludzi dochodzimy. Bez nich nie ruszymy – bez ludzi i wspólnej modlitwy.
Dziękuję za rozmowę.
Z animatorkami diecezjalnymi programu Caritas Laudato Si – Agatą Papierz (Caritas Archidiecezji Białostockiej) i Kamilą Piotrowicz (Caritas Diecezji Kieleckiej) – rozmawiał Andrzej Grupa, animator Caritas Laudato Si w archidiecezji poznańskiej.
Zdjęcia – Andrzej Grupa