Jest trwały, lekki i elastyczny. Jest tani i łatwy w produkcji a jego właściwości możemy „skroić” pod swoje potrzeby. Obiektywnie, to rewolucyjny wynalazek. Na co dzień, to również ogromny kłopot dla Ziemi i życia, które na niej mieszka.
Tekst: dr Tomasz Rożek
Zwykło się uważać, że kłopot z plastikami w naszym środowisku polega na butelkach PET czy reklamówkach, które wyrzuca się do lasu czy do rowów. Że spalanie plastików zatruwa nasze powietrze, a recykling plastiku, wyrzuconego razem z innymi odpadkami, jest bardzo trudny do przeprowadzenia. Dzisiaj powoli zdajemy sobie jednak sprawę, że prawdziwym wyzwaniem nie będzie wysprzątanie lasów i przydrożnych rowów czy zmiana przyzwyczajeń tych, którzy nie widzą problemu w spalaniu tworzyw. Prawdziwe wyzwanie to jak pozbyć się mikroplastików.
Są wszędzie…
W ciągu ostatnich 70 lat wyprodukowaliśmy prawie 9 miliardów ton tworzyw sztucznych a obecna produkcja wynosi około 400 milionów ton rocznie. Plastiki obecne są wszędzie. I chodzi tutaj nie tylko o sektory gospodarki czy nasze najbliższe otoczenie. Są na dnie Rowu Mariańskiego i na pustyniach. Są na biegunach i nawet w najbardziej niedostępnych częściach Puszczy Amazońskiej. Pisząc to mam na myśli nie tylko plastikowe śmieci w skali makro, ale przede wszystkim tzw. mikroplastiki. Cząsteczki tak małe że nie widać ich gołym okiem. Temat jest bardzo słabo zbadany. Nie istnieją żadne kompleksowe badania pokazujące jaki wpływ mikrocząsteczki plastiku mają na nasze życie. Istnieją nieliczne prace, które pokazują skalę ich obecności. A ta jest przerażająca. Jedyne jak dotychczas badania przeprowadzone w Polsce wykonali naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. W powietrzu którym oddychamy (a konkretniej mówiąc oddycha się w Krakowie) znaleźli duże ilości włókien plastikowych, których wielkość wynosiła nawet poniżej 0,5 mm. Nawet te większe włókna, przez to, że są przezroczyste, są niezauważalne. Dodatkowo w krakowskim powietrzu odkryto maleńkie grudki plastiku.
Skąd te cząstki pochodzą?
Mikropastiki to drobinki, które powstają po rozpadzie (degradacji) niektórych tworzyw sztucznych. Ta degradacja następuje pod wpływem czynników fizycznych, światła czy słonej wody. Mogą mieć wielkość tysięcznych części milimetra i nie da się ich zobaczyć gołym okiem. To czyni je bardzo groźnymi, bo z łatwością mogą przedostawać się wraz z pitą wodą, a nawet wraz z wdychanym powietrzem do ciała zwierząt i ludzi. Trudno nawet zliczyć z ilu polimerów przemysł tworzyw sztucznych dzisiaj korzysta. To są setki, a może i tysiące, różnych związków z których wytwarza się przedmioty, opakowania, ubrania, pokrycia a nawet farby. Wraz z upływem czasu, ich mikrokawałki odrywają się, ścierają się i rozpadają się. Dzisiaj można je już znaleźć w każdym środowisku.
Kilka tygodni temu, w czasopiśmie „Science Advances” ukazała się praca niemiecko – szwajcarskiego zespołu który analizował skład próbek śniegu zebranych w kilku, oddalonych od siebie, zakątkach Ziemi. Były tam obszary miejskie (jak np. Bawaria i Brema), ale też obszary oddalone od cywilizacji (np. próbki zebrane w Alpach i z lodowców Arktyki). Badacze poszukiwali w nich śladów mikroplastików. I znaleźli. We wszystkich. Plastik spadł na te tereny wraz ze śniegiem. I spadło go bardzo dużo. W próbkach z obszarów zurbanizowanych, w litrze śniegu znajdowano 100 – 150 tysięcy kawałków mikroplastików. Ale był on obecny nawet w próbce z Arktyki (kilkanaście tysięcy w litrze). Jeżeli jakieś zanieczyszczenie znajduje się w wodzie, znaczy to, że może być kumulowane także w żywych organizmach. I rzeczywiście, pojawia się coraz więcej badań z których wynika, że mikrokawałki tworzyw sztucznych znajdują się w ciałach zwierząt. Analizy uczonych z brytyjskiego Uniwersytetu w Reading wykazały, że mikroplastik przenoszony jest przez owady (ich ciała są nim skażone). Dostaje się więc także do organizmów ptaków. Inne badania wykazały jego obecność w ptasich odchodach. Mikroplastik znajdowany jest w owocach, cukrze, soli morskiej, którą doprawiamy potrawy, a nawet w piwie i winie. W skrócie, mikrodrobinki plastiku wędrują w górę łańcucha pokarmowego i w zasadzie już go w całości „opanowały”.
… także w powietrzu
Wyniki badań z Krakowa tylko potwierdzają to, co w wielu innych miejscach na świecie zbadano już wcześniej. Maleńkie drobinki tworzyw sztucznych są z łatwością porywane przez wiatr i w ten sposób przemieszczają się tysiące kilometrów. I tak jak spora część tych drobinek, które dostają się do naszego (i innych zwierząt) organizmu wraz z jedzeniem, równie łatwo go opuszcza (choć nie ma badań wskazujących czy częściowo nie są one wchłaniane w jelitach), tak problemem może być plastik, który dostaje się do płuc wraz z wdychanym powietrzem. Tutaj te jego mniejsze kawałki z łatwością mogą zostać wchłonięte do krwi i wraz z nią dostawać się mózgu, wątroby, mięśni czy nerek. Okazuje się, że w powietrzu ziarenek tworzyw sztucznych jest bardzo dużo. Pokazali to naukowcy z Francji i Wielkiej Brytanii (publikując pracę w „Nature Geoscience” ). Pobierali oni próbki powietrza w wielu miejscach na świecie. Wszędzie wykryli ziarenka mikroplastików. Niesione przez wiatr osadzają się np. na niedostępnych dla turystów obszarach górskich (np. w Pirenejach) i pustynnych (np. w Chinach). Naukowcy zwrócili uwagę, że wiatr niesie nie tylko małe ziarenka plastików, ale także plastikowe włókna (włoski) ścierające się z wykładzin, materiałów syntetycznych z których szyjemy ubrania, ale także tapet, pokryć mebli i materiałów ociepleniowych. Takie włókna wykryto także w powietrzu w Krakowie.
– Plastik zanieczyszcza niemal wszystkie ekosystemy – powiedziała na konferencji prasowej na której ogłoszono wyniki badań komarów, prof. Amanda Callaghan, z Uniwersytetu w Reading. I pesymistycznie dodała, że plastik, a zwłaszcza mikroplastik, będzie wokół nas już zawsze. Trwałość tych ziaren jest bardzo duża a to powoduje, że ich potencjalny wpływ na organizmy żywe może być poważny. Może być? Nie ma całościowych badań pokazujących wpływ tych mikroskopijnych ziaren. Niezwykle trudno to badać, tym bardziej że dzisiaj, nie ma już miejsca które byłoby wolne od mikroplastików. Rok temu przeprowadzono badania z których wynika, że mikroplastik znajduje się w kale Brytyjczyków, Francuzów, Finów, Włochów, Polaków, Rosjan i Austriaków. Jemy go z owocami, mięsem, pijemy z napojami, doprawiamy nim potrawy sypiąc na nią sól czy dodając do niej cukru. Jest nawet w wodzie kranowej i tej, którą kupujemy w butelkach.
Recykling plastiku a jednorazowe opakowania
Często mówimy o chemicznym zanieczyszczeniu powietrza. Przy okazji sezonu grzewczego (choć w rzeczywistości to problem całoroczny) pojawia się problem pyłów zawieszonych. O tym, że nasze powietrze jest zanieczyszczone, także mikroplastikami, wiemy od stosunkowo niedawna. Ale mikroplastik jest także w wodzie (co wykazało wiele badań), glebie i pożywieniu. Zanieczyszczenie plastikiem jest faktem, choć nie mamy jeszcze pełnej wiedzy jakie będą tego konsekwencje. W skali makro są one ogromnym zagrożeniem dla życia na Ziemii. Najbardziej zagrożone jest tutaj życie morskie, bo to w morzu ląduje najwięcej tworzyw niepodlegających obróbce. W skali mikro i nano mamy świadomość, że tworzywa sztuczne są rakotwórcze i mogą poważnie zaburzać gospodarkę hormonalną. Mogą być też źródłem mutacji (wad genetycznych). Nikt nie zna jednak skali tego problemu. A czy ktoś wie jak go rozwiązać?
Brakuje światowych statystyk, ale te europejskie mówią, że około 40 proc produkowanych plastików to opakowania jednorazowe. Innymi słowy, tworzymy jednorazówki z czegoś, co w zasadzie nie ulega degradacji. Czy to ma sens? Żadnego. Więcej niż połowa wprowadzonych na europejski rynek plastików została wyrzucona albo spalona w sposób, który nie gwarantował ochrony środowiska. Intuicja mówi, że te statystyki dla reszty świata, a szczególnie dla Azji, Afryki i Ameryki Południowej przedstawiają się znacznie gorzej. Dzisiaj nie ma pomysłu jak oczyścić świat z mikroplastików. Najprościej jest podnosić świadomość konsumencką i nauczyć się korzystać z tworzyw sztucznych w sposób racjonalny. To co prawda nie rozwiąże problemu, ale spowoduje, że przynajmniej nie będzie narastał.
Obraz Matthew Gollop z Pixabay