Od kilku lat psychoterapeuci alarmują o tym, że skutki globalnego zagrożenia obejmują nowe zjawisko. Poczucie bezsensu, zagrożenia, braku sprawczości i lęku towarzyszą ludziom niezależnie od szerokości geograficznej. Choć nauka nie sklasyfikowała jeszcze tego zjawiska jako jednostki chorobowej, coraz częściej określa się ją mianem “lęku klimatycznego”. Czym jest i jak się objawia?
Liv Grant była dokumentalistką i researcherką programu Climate Change: The Facts zrealizowanego przez BBC. Prezenterem produkcji był ceniony David Attenborough, a całość miała opowiadiać o zmianach klimatu na Ziemi i ich konsekwencjach. Grant przez cztery miesiące zbierała materiały do programu. Rozmawiała z ludźmi, którzy bezpośrednio doświadczają tego, co nazywamy “klimatyczną katastrofą”, opisywała ich losy i cierpienie spowodowane nadmiernymi temperaturami lub podnoszeniem się poziomu wód. Dokumentowała także pracę naukowców, którzy informują o tym, jakie procesy przechodzi planeta.
Po kilku miesiącach wyczerpującej pracy Grant zauważyła, że jej życie zaczyna się radykalnie zmieniać.
“Niepokój klimatyczny, tak jak o nim myślę, wkradł się do mojego umysłu i ciała i przerodził się w niespójny gniew. Moje noce wypełniała bezsenność z poczuciem mocno bijącego serca. Dostawałam ataków paniki w alejce z przekąskami w supermarkecie, przytłoczona niezliczonymi wyborami i ich konsekwencjami. Straszą mnie gorące, słoneczne dni kwietnia. Nie mogę przestać myśleć o zmianach klimatu. Zawsze byłam szczęśliwą dziewczyną i po raz pierwszy w życiu czuję się fizycznie chora ze zdenerwowania. Nie jestem pierwszą osobą, która poczuła się w ten sposób, a istnieje szybko rosnąca literatura na temat psychologicznego wpływu zmian klimatycznych” – pisała o swoich doświadczeniach na łamach The Guardian.
Lekarze alarmują: skutki globalnego ocieplenia atakują naszą psychikę
W 2009 roku na łamach “The Lancet” naukowcy przewidywali jak zmiany klimatu wpłyną na zdrowie ludzi na Ziemi, jednak dopiero do niedawna szerzej mówi się o ich wpływie na zdrowie psychiczne. W 2017 roku uczeni z Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego i zajmującej się ekologią organizacji non-profit z Waszyngtonu, ecoAmerica stworzyli raport, w którym opisują jak globalna zmiana klimatu wpływa na psychikę człowieka.
Wpływ ten jest wielopoziomowy i bardzo złożony. Autorzy raportu przeanalizowali sytuację ludzi, którzy bezpośrednio doświadczali katastrof naturalnych o szerokiej skali (jak w przypadku huraganu Katrina w 2005 r.). Z obserwacji wynika, że doświadczali oni takich dolegliwości jak: trauma u poszkodowanych, szok wywołany urazami, utratą bliskich osób, uszkodzeniem lub utratą własności. W pierwszych reakcjach ludzi dominują strach, złość i inne intensywne, negatywne emocje, które potem ustępują miejsca długotrwałemu zespołowi stresu pourazowego (PTSD).
Jednak to tylko jedna strona medalu. Po drugiej są traumatyczne doświadczenia spowodowane długotrwałymi zmianami klimatu: suszami, podnoszeniem się poziomu wód, wzrostem temperatury i ginącymi gatunkami. Dobrze wiemy, że będą one miały wpływ na nasze codzienne życie, choć bezpośrednio jeszcze ich nie doświadczamy. Trwałe oddziaływanie tych lęków (szczególnie w czasie, kiedy codziennie docierają do nas informacje o kolejnych rekordach temperatury lub ginącym gatunku flory albo fauny) może prowadzić do utraty własnej tożsamości – również zawodowej, utraty poczucia kontroli i autonomii, odczuwania bezradności i strachu. Utrzymujący się dłuższy czas stres prowadzi z kolei do uzależnień, zaburzeń lękowych i depresji.
Lęk, który trudno opisać
Osoby doświadczającego czegoś, co psychologowie nazywają “lękiem klimatycznym” opisują swój stan jako ciągły lęk i napięcie spowodowane informacjami dotyczącymi zmian klimatu. Może to być lęk przed utratą wygodnego życia, niepewność co do przyszłości, ale najczęściej jest to strach, że nie będziemy w stanie zapewnić najbliższym bezpieczeństwa w świecie, który czeka nas za kilkanaście lat.
“Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne wydało serię raportów dotyczących konsekwencji psychologicznych globalnego ocieplenia, jeden z nich dotyczył konsekwencji dla zdrowia psychicznego i tam się pojawiło m.in. pojęcie lęku klimatycznego, lęku ekologicznego oraz chroniczna obawa przed zagładą środowiskową. Te konsekwencje wymieniane są jako zjawiska a nie diagnozy, ponieważ robienie z czegoś diagnozy sugeruje, że to jest patologia, a ten lęk, tak jak inne lęki, jest realistyczny. Z jednej strony są one opisywane i nazywane, a z drugiej strony nie dąży się do zrobienia z nich choroby. Co ciekawe, są badania na temat tego, kim są ludzie, którzy niepokoją się problemami środowiskowymi i klimatem i okazuje się, że nie jest to związane z neurotycznością, czyli z osobami lękowymi, ale z otwartością na doświadczenie i odpowiedzialnością. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że odczuwanie lęku to nieraz objaw zdrowia, a nie patologii, jeśli rozumiemy zdrowie jako kontakt z rzeczywistością. Jeśli ja boję się czegoś, co może być rzeczywiste i groźne, to na pewnym poziomie jest to bardziej zdrowe niż gdybym udawała, że tego nie widzę lub że się nie boję. Lęk jest też potrzebny, ponieważ motywuje do działania” – mówiła na łamach DEON.pl dr Magdalena Budziszewska, pracowniczka Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, psychoterapeuta, psycholog, która obecnie zajmuje się emocjami, jakie czują ludzie wobec zmiany klimatu, lękiem i depresją klimatyczną oraz psychologią działania na rzecz ochrony klimatu i środowiska naturalnego.
Zdaniem badaczki lęk, który w sobie nosimy wiąże się z konsekwencjami, które mogą spowodować zmiany klimatu. I nie chodzi tutaj tylko o sam fakt, że temperatura w wielu miejscach na świecie będzie coraz wyższa lub wyginą konkretne gatunki zwierząt, ale o konsekwencje tego, co nastąpi. Jak wskazuje Budziszewska, boimy się konkretnych zagrożeń: wojny, głodu, niestabilności ekonomicznej, świata, który nie jest tak przewidywalny jak ten, który do tej pory stworzyliśmy.
Pandemia i nagłe załamanie związane z lockdownami oraz brakiem poczucia bezpieczeństwa sprawiły, że ten świat wydaje się jeszcze bardziej realny i bliski – przecież doświadczamy go codziennie na własnej skórze.
Co zrobić z takim lękiem?
Jak wskazują psychologowie, wywołany skutkami globalnego ocieplenia “lęk klimatyczny” częściej dotyka osób, które chłoną informacje związane z globalną katastrofą klimatyczną, ale nie podejmują konkretnych działań. Inaczej jest z tymi, którzy angażują się w rozmaite inicjatywy proekologiczne lub rozmawiają o swoich przeżyciach z innymi i starają się informować o tym, czego się dowiedzieli.
Dlatego pierwszy i podstawowym działaniem, które pozwala walczyć z takim lękiem jest otwarcie się na innych i zaangażowanie. Oczywiście nie chodzi tutaj o poświęcenie rodzinnego czy zawodowego życia na działania związane z ochroną środowiska, ale o racjonalne stwierdzenie, co możemy zrobić i jaki jest nasz realny wpływ na sprawę. Pojedyncze działania jednego człowieka nie są w stanie sprawić, że globalna temperatura nie przekroczy jednak 1,5 stopnia Celsjusza albo, że oceany nie będą tak zanieczyszczone mikroplastikiem, ale sam fakt, że wiemy o problemie i próbujemy zrobić cokolwiek, ratuje naszą psychikę. Rewolucje na świecie zaczynają się od kilku osób, które swoją ideą są w stanie zarazić miliony. Ważne, żeby działać na tyle, na ile jesteśmy w stanie, a nie oczekiwać od siebie niemożliwego.
“Na indywidualnym poziomie najskuteczniejszym działaniem, w które ludzie mogą się włączać, jest rozmowa i edukacja. Nie niekupowanie plastiku, tylko rozmawianie w naszych grupach społecznych tak, żeby to się stało wspólną sprawą. Jeśli chodzi o stricte klimat, to tutaj każde drobne działanie ma znaczenie etyczne. Największy wpływ ma sposób podróżowania, unikanie takiego, które powoduje niepotrzebnie wysokie emisje, czyli latania samolotami i jeżdżenie samochodami. To jest także dieta, każdy mógłby swoją dietę przesunąć w taką stronę, żeby była zdrowsza dla planety, to z reguły oznacza więcej produktów roślinnych, nawet niekoniecznie wegetarianizm” – dodaje Budziszewska.
Z czasem na świecie będzie przybywać ludzi, którzy odczuwają różne formy “lęku klimatycznego”. Zjawisko to nie jest fanaberią, wymysłem bogatych i zamożnych, którzy nie mierzą się z problemami “prawdziwego życia”. Lęk o przyszłość bliskich i naszego życia nie zna zasobności portfela ani granic geograficznych i w każdej części świata będzie się objawiał w inny, bardziej regionalny sposób. Jednak to właśnie od nas zależy, jak będziemy reagować na informacje o innych, którzy cierpią na skutek nieustającego poczucia zagrożenia z powodu zmian klimatu i ich konsekwencji. Jeśli chcemy mierzyć się z tym problemem, to jedyną drogą jest działanie wspólne i otwarte na innych, bez zamknięcia się w indywidualnym i wąskim patrzeniu na rzeczywistość.
Tekst: Michał Lewandowski